Przejdź do treści
o nas

W pułapce stereotypów

Z wciąż rozpowszechnianego, kompletnie nieprawdziwego stereotypu o wiejskiej ciszy bierze się wiele kłopotów i nieporozumień. Przeprowadzki na wieś w poszukiwaniu spokoju kończą się nierzadko na sali sądowej z powodu rozdźwięku pomiędzy oczekiwaniami nowych mieszkańców, a rzeczywistością.

Ludzie doświadczeni hałasem w miastach często słyszą: “chcesz ciszy, wyprowadź się na wieś”. Wielu z tej porady korzysta, co znajduje odzwierciedlenie w danych publikowanych przez Główny Urząd Statystyczny – od kilku lat trend przeprowadzek z miast na wieś przybiera na sile. Niestety niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że na wsi ciszy tak naprawdę nie zastanie, przez co później dowiadujemy się z prasy na przykład o procesach sądowych o zbyt głośne zachowania wiejskich zwierząt.

Doniesienia te brzmią kuriozalnie i takimi właśnie są, na co zwraca uwagę między innymi Federacja Branżowych Związków Producentów Rolnych, powołując się na przykład francuski, gdzie uchwalono ustawę o ochronie sensorycznego dziedzictwa francuskiej wsi, mającą przeciwdziałać skargom i pozwom na wiejskie hałasy i nieprzyjemne wonie, także nieodzownie związane z działalnością w gospodarstwach.

Co ciekawe, jednocześnie wiele jednostek uniwersyteckich związanych z rolnictwem prowadzi aktualnie badania na temat wpływu hałasu na wydajność hodowli, z których wynika, że zarówno trzoda, bydło, jak i drób, bardzo źle reagują na otaczające je hałasy generowane przez ludzi i ich maszyny. Takie, jak na przykład wentylatory stosowane w pomieszczeniach przeznaczonych do hodowli zwierząt, których hałas może osiągać nawet 110-120 dB, co, jak ustalili naukowcy, przekłada się, tak samo jak u ludzi, na podniesienie ciśnienia krwi, wzrost liczby skurczów serca i idące za nimi, w przypadku zwierząt: spadek produkcji mleka, poronienia, wydłużenie czasu tuczu zwierząt. Rzecz jasna hałas taki słyszany jest nie tylko przez zwierzęta, ale też przez okolicznych mieszkańców, powodowane przez niego szkody dotyczą więc dość szerokiego grona. Mieszkańcy miast, sprowadzający się na wieś o takich aspektach wiejskiej rzeczywistości zwykle nie mają pojęcia.

Niemniej pozostaje poza wszelkimi wątpliwościami, iż miejsce zwierząt gospodarskich jest na wsi i próby zwalczania tego stanu rzeczy przez ludzi poszukujących spokoju, skazują ich na zasłużone w tym przypadku nieprzychylne komentarze. Natomiast konflikty tego typu rodzą się właśnie z bezmyślnego przekazywania niemądrych opinii, nie mających z rzeczywistością nic wspólnego. Wystarczy uświadomić sobie chociażby to, że krowy to zwierzęta bardzo głośne. Ryk krowy, w odległości kilku metrów osiąga nawet 100 dB, a zwierzęta te hodowane są w stadach, co oznacza, że osobniki mogą ryczeć na przemian lub razem przez wiele godzin i dzieje się to zarówno w dzień, jak i w nocy, co ilustruje poniższe nagranie.


Trzeba też mieć pojęcie o tym, że krowy są wypasane nie tylko na idyllicznych łączkach z dala od zabudowań, jak ma to miejsce w przypadku dużej, profesjonalnej hodowli rolnej, ale – w przypadku mniejszych stad trzymanych przez rolników na własne potrzeby – na każdym dostępnym trawiastym poletku w wiosce, także pośród domów. Nie jest więc niczym nietypowym na wsi pobudka o 3 czy 4 nad ranem z powodu ryków pod samymi oknami.

Z pewnością nie jest to sąsiedztwo, jakie należy polecać ludziom chcącym uwolnić się na przykład od ciągłych sąsiedzkich hałasów w bloku, a trzeba pamiętać też o tym, że ryki krów to, w perspektywie innych, i tak jeden z najmniej uciążliwych hałasów generowanych w otoczeniu wiejskim.

6 komentarzy do “W pułapce stereotypów”

  1. Z wiejskich hałasów najbardziej uciążliwe są:

    1) nastawione na cały regulator radio, koniecznie z podbiciem basów, a najlepiej radio w samochodzie, którego ryk towarzyszy wszelkim aktywnościom zewnętrznym, od pracy po rekreację;

    2) głośne wieczorno-nocne imprezy sąsiedzkie w przydomowych ogródkach, z obowiązkowym darciem się na całą okolicę i, oczywiście, dudniącą “muzyką” z obowiązkowym podbiciem basów;

    3) festyny wiejskie, co tydzień w innej wsi, następnie zaś festyny kolejnych OSP, a konkretnie ich ostatnia część czyli tak zwana potańcówka z DJem do białego rana, dudniąca potężnymi głośnikami na okolicę do czwartej rano.

    Uprzedzam: prośba sąsiedzka o ściszenie dźwięku skutkuje wzrostem doznań oraz dodatkowymi atrakcjami…

    Wobec powyższych atrakcji dźwięk kosiarki jawi się niczym szmer górskiego strumienia…

    6
  2. Więcej wkładają po wsiach wysiłku w chów świń niż własnych dzieci po czym rosną następne stada egoistów robiących co się żywnie podoba, nigdy bez wzorców, bez nadzoru, hałasujący później innym czym popadnie, głusi od urodzenia pośród wiejskiego łomotu. Do miasta to dzikie później jedzie i się drze jak te krowy, imprezy bez ograniczeń, remonty od 5 rano i po północy, jak u mamusi i tatusia się nauczyli pod oborą chowani.

    3
    1. Przyglądając się swojej wsi, w której ostatnio ilość zasiedziałych “wieśniaków” zmniejszyła się na rzecz tych napływowych z miasta. Donoszę zatem uprzejmie, że chamskie dźwiękowo zachowanie rozkłada się po równo w obu tych grupach, z pewną nawet przewagą tych napływowych “wieśniaków”. Pewnie miasto ich nauczyło hałasu i na wsi wydaje im się za cicho… A przy okazji, ci “pod oborą chowani” mają dodatkowo jeszcze wpojone zasady życia społecznego i jeśli takiego poprosić o ściszenie, to się nawet zawstydzi i ściszy. “Miastowy” zachowa się wręcz odwrotnie, powołując się na prawo (którego nie zna) i na wolność (której nie rozumie). To tak na marginesie, skąd się biorą egoiści…

      3
  3. Wielkopolska Izba Rolnicza przypomina także, że “z ziaren zbóż, które zbiera sąsiad za twoim płotem, będą bułki i chleb, które zjadasz na śniadanie”. “Odgłosy zwierząt, hałas maszyn, nieprzyjemna woń obornika, to nieodzowny element produkcji rolniczej, której finalnymi produktami jest to, co zjadasz każdego dnia” – czytamy w apelu.

    2
  4. Mieszczuch który się sprowadzi na wieś jest problematyczny ale i wieśniak w mieście jest uciążliwy nawet gorzej kiedy większość z nich zachowuje się nadal jakby byli pod swoją oborą.

    1
  5. Nam wszyscy mówili “przeprowadźcie się jak wam hałas przeszkadza”, “na wsi jest cicho”, “wyprowadźcie się na wieś”. Nie chcieliśmy zbytnio takiej przeprowadzki co jednak stało się koniecznością z powodu zdrowia męża. Ma 42 lata, nie jesteśmy jeszcze seniorami, jednak mimo wszystko są powody zdrowotne i potrzeba cichszego otoczenia. Nie całkowitej ciszy. Jednak też nie całodobowego hałasu z każdej strony. Mieszkamy teraz na wsi. Wszyscy “doradcy” zniknęli, po tym, jak okazało się, że na wsi jest głośniej. Mieszkanie na wsi jest jeszcze bardziej stresujące. Rolnicy pracują nawet nocami. Rozumiem to, kiedy poznałam jak to działa. Nie zamierzam protestować. Nie zamierzam iść do sądu, jak czytałam, że są osoby, które takie sprawy wszczynają. Do sądu powinniśmy pozwać “doradców” zapewniających nas, że “na pewno, na 100%, tylko na wieś, tam jest cicho”. Nie jest. Nie mamy siły na kolejną przeprowadzkę ani zdrowia. Ludzie są podli opowiadając o “ciszy na wsi”. Nie ma żadnej ciszy na wsi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *