Do czasu upowszechnienia wiedzy o szkodliwości nikotyny palacze terroryzowali wszystkich dookoła smrodem. Dziś ta historia powtarza się z udziałem hałasu, choć lista chorób, jakie on powoduje, jest równie długa, jak ta, wynikająca z wdychania nikotynowych wyziewów.
Zmuszanie wszystkich ludzi w otoczeniu do wdychania smrodu papierosów jeszcze trzydzieści lat temu uchodziło za oczywiste. Palacze wiedzieli swoje – oni muszą palić i nikt im tego nie będzie zabraniał. Palili więc w budynkach i na zewnątrz, przy dzieciach i przy dorosłych, podczas pracy i podczas wypoczynku – ogólnie rzecz biorąc wszędzie.
To śmierdzące eldorado zaczęło się kurczyć w miarę rozpowszechniania się wiedzy o szkodliwości papierosów. Naraz okazało się, że rozedma płuc, przewlekłe zapalenie oskrzeli, rak płuc, rak języka, rak wargi, rak jamy ustnej, rak krtani, rak tchawicy, astma oskrzelowa i jeszcze kilka chorób o przerażających skutkach, to nie jest jednak cena, jaką całe społeczeństwo chce płacić za osobliwe hobby pewnej grupy osób.
Dziś jesteśmy w punkcie, w którym analogiczna sytuacja dotyczy raczenia całego społeczeństwa hałasem przez grupę, która uważa, że koniecznie musi emitować głośne dźwięki przy każdej okazji i na wiele sposobów. Aktualnie uchodzi to za oczywiste, ponieważ hałasujący, tak jak niegdyś palacze, również wiedzą swoje – oni muszą hałasować i nikt im tego nie będzie zabraniał.
Historia lubi się jednak powtarzać. Ustalenia naukowców w kwestii szkodliwości hałasu w końcu dotrą do społeczeństwa, tak samo jak dotarła wiedza o chorobach wywoływanych przez palenie. Lista schorzeń przez niego wywoływanych jest równie długa, o ile nie dłuższa, od tej papierosowej: uszkodzenia słuchu do całkowitej jego utraty włącznie, a co za tym idzie znacząca niepełnosprawność, to tylko wierzchołek góry lodowej, ten – mimo wszystko – znany przynajmniej jakiejś części społeczeństwa. Choroby układu krążenia, w tym chociażby wylewy i udary, nadciśnienie, choroba wieńcowa, choroby układu pokarmowego, zaburzenia psychiczne, duszności, męczliwość, a nawet takie, powiedzielibyśmy – drobiazgi, jak zawroty głowy, problemy z koncentracją, pogorszenie pamięci, upośledzenie funkcji poznawczych, niemożność skupienia uwagi oraz zaburzenia snu, to inne „przyjemności” płynące z otaczania się hałasem.
Ustalenia naukowców w kwestii szkodliwości hałasu w końcu dotrą do społeczeństwa, tak samo jak dotarła wiedza o chorobach wywoływanych przez palenie.
W Polsce wiedzę na ten temat gromadził i upowszechniał przez lata nieżyjący już, wybitny profesor Zbigniew Witold Engel z Akademii Górniczo-Hutniczej, twórca wibroakustyki – zupełnie nowej w swoim czasie dziedziny naukowej zajmującej się wszelkimi procesami drganiowymi i akustycznymi w środowisku – zarówno tymi zachodzącymi w przyrodzie, jak i będącymi wynikiem pracy maszyn oraz innej ludzkiej działalności. Już dekady temu pisał o powodowanej przez hałas chorobie wibroakustycznej, która powoduje między innymi krwotoki wewnętrzne.
Przyjemna perspektywa? Warta narażania się na ciągły hałas dzień w dzień? Warta tego, by dawać przyzwolenie hałasującym na całkowitą swobodę?
Wiele osób, gdy już ta wiedza do nich dotrze, powie, że nie. Tak samo, jak zdarzyło się to w historii z papierosami. Jak zwykle w edukacji spoczywa nadzieja na zmianę.