Przejdź do treści
o nas

Strefy Ciszy

Pytanie o to, dokąd można się udać, by mieć możliwość doświadczenia ciszy, pozostaje w Polsce bez odpowiedzi. Rozwiązaniem problemu z dostępem do niej mogłyby stać się Strefy Ciszy, tworzone w ogólnodostępnych miejscach z myślą o osobach, które chcą – lub muszą z powodów zdrowotnych, odcinać się od stałego narażenia na bodźce dźwiękowe.

Hałas dzisiaj jest obecny wszędzie. Wdziera się w przestrzeń publiczną nawet tam, gdzie do niedawna było to nie do pomyślenia, gdyż panowała powszechna zgoda na ochronę pewnych miejsc i uszanowanie ciszy. Te bariery zostały w ostatnich latach sforsowane. Coraz częściej możemy natknąć się na irytujące i męczące głośne dźwięki nad brzegiem jezior, na szlakach górskich, w leśnych ostępach. Co więcej, hałas wdziera się do naszych mieszkań, nie tylko w dzień, ale i w nocy.

Najlepszym rozwiązaniem byłoby przyjęcie założenia, że stanem naturalnym, a jednocześnie obowiązującym, jest cisza, jako że służy ona zdrowiu, a hałas mu szkodzi. To dla ludzi spragnionych niszczenia swojego zdrowia powinny być wyznaczone tereny i godziny, w których mogliby oddawać się hałaśliwym rozrywkom. Takiej koncepcji teoretycznej można się przyjrzeć, ale nie bądźmy naiwni, wciąż duża część społeczeństwa nie wyobraża sobie spędzania czasu wolnego, okazywania radości czy odreagowywania stresów bez hałasowania. Także biznes, przynajmniej obecnie, jest sprzymierzeńcem hałasujących. Hałas póki co sprzedaje się lepiej niż cisza.

Nie znaczy to jednak aby ludzie rozumiejący potrzebę ciszy nie mogli się bronić przed wszechobecnością hałasu. Jedną z możliwości jest tworzenie publicznych Stref Ciszy, a pierwszą jaskółką są już w Polsce wagony PKP Intercity z wyznaczoną taką strefą.

Strefy Ciszy przede wszystkim mogłyby być jednak tworzone w lokalach gastronomicznych, pensjonatach, środkach komunikacji publicznej. Myślę tu o wydzieleniu odrębnych pomieszczeń, ale równie dobrze cały hotel czy restauracja mógłby być przeznaczony dla osób pragnących wypocząć w spokoju.

W przypadku autobusu czy tramwaju sensowne byłoby wydzielenie przestrzeni w przedniej części pojazdu za kierowcą, dzięki czemu zmniejszyłoby się obciążenie organizmu hałasem przede wszystkim dla prowadzących pojazd, zmuszanych do codziennego narażenia na stałe głośne dźwięki generowane przez pasażerów. Taką strefę mogłaby stanowić na przykład jedna trzecia pojazdu. Kto lubi ciszę, albo z powodów zdrowotnych nie może przebywać w hałasie, starałby się znaleźć miejsce jak najbliżej kierowcy, a wielbiciele hałasu, chociażby ci prowadzący głośno i długo rozmowy przez komórkę, oglądający filmiki lub puszczający muzykę zajmowaliby miejsca z tyłu. Pierwsze rzędy byłyby oznaczone jako znajdujące się w strefie ciszy, środek byłby neutralny, a tył mógłby mieć oznaczenie „Tu można prowadzić rozmowy”.

Może z czasem dałoby się wszystkie jednostki komunikacji miejskiej przedzielić przegrodami izolującymi oddzielającymi cześć głośną od cichej. Skoro zainstalowanie plansz plexi podczas epidemii COVID-19 było możliwe, to dlaczego nie mielibyśmy tego zrobić z uwagi na ochronę zdrowia przed hałasem?

Do strefy ciszy mogłyby pretendować osiedla, wspólnoty, spółdzielnie mieszkaniowe a nawet całe miasta. W naturalny sposób predestynowane do objęcia taką strefą byłyby miejscowości uzdrowiskowe. W strefie ciszy obowiązywały pewne zasady ograniczające wszelkie hałasy, a z pewnością te najbardziej uciążliwe. Zachowane byłyby zaostrzone normy akustyczne dotyczące ruchu drogowego i hałasu przemysłowego. Wszelka działalność gospodarcza powodująca nadmierny hałas nie mogłaby być prowadzona w takiej strefie. Przestrzeganie norm akustycznych byłoby monitorowane przez odpowiednie służby miejskie w sposób regularny. W przypadku przekraczania norm źródło hałasu byłoby usuwane.

Każda ze Stref Ciszy obejmująca miasto, osiedle, hotel, restaurację czy tylko wydzieloną część przestrzeni miałaby swój regulamin. W strefie takiej hałaśliwe i uciążliwe zachowania byłyby niemożliwe. Nieprzestrzeganie ustalonych zasad podlegałoby sankcji. Miejmy nadzieję, iż większość obywateli szybko przekonałaby się co do korzyści takiego rozwiązania i za jakiś czas groźba kary nie byłaby już potrzebna. Wystarczyłby powszechnie aprobowany nawyk kulturalnego, spokojnego zachowania. To kwestia przyszłości, ale i przeszłości – przecież były już takie czasy, gdy wyłącznie zasady dobrego wychowania wystarczały, aby w pewnych miejscach można było cieszyć się ciszą.

Szczególnie ważne, z uwagi na czas, jaki wszyscy spędzamy we własnych mieszkaniach, byłoby obejmowanie takimi strefami osiedli deweloperskich i starszych blokowisk, gdzie hałas panuje niepodzielnie. Przystąpienie do strefy odbywałoby się poprzez wpisanie zasad Stref Ciszy do regulaminu porządku domowego wspólnoty bądź spółdzielni. Oczywiście, żeby w praktyce przyniosło to skutek, a nie pozostało zapisem na papierze, wymagałoby to współdziałania władz wspólnoty czy spółdzielni ze Strażą Miejską i Policją. Być może konieczna byłaby zmiana niektórych przepisów, a z pewnością nadanie uprawnień kontrolnych wybieranemu przez mieszkańców zarządowi, który odpowiada za warunki mieszkaniowe swoich mieszkańców.

Kolejną propozycją, która wydaje się bardzo naturalną, jest objęcie Strefą Ciszy parków. Na początek choć jednego w mieście. Jeśli park znajduje się w centrum i docierają do niego hałasy ulicy, teren parku powinien być otoczony ekranami dźwiękochłonnymi minimalizującymi hałas z zewnątrz. Park taki posiadałby też odpowiedni regulamin, czego nie wolno w nim robić. Po spełnieniu tych warunków, park stawałby się prawdziwą oazą ciszy i relaksu, czego tak wielu dzisiaj łaknie, a co tak rzadko udaje się znaleźć w miejscach publicznych. W dalszej kolejności można by objąć Strefą Ciszy lasy podmiejskie, które obecnie niestety najczęściej stają się poligonem doświadczalnym dla quadów i motorów crossowych.

Pod rozwagę warto wziąć także z pewnością nadawanie certyfikatu Strefy Ciszy. Czy taki przywilej nadawałby organ centralny, organ samorządowy czy wyznaczona organizacja społeczna? Myślę, że jeśli chodzi o miasta powinien tu decydować organ centralny. W przypadku hoteli, restauracji, osiedli, transportu publicznego, parków – organ samorządowy. A w przypadku wspólnot bądź spółdzielni wystarczyłby laur nadawany przez organizację społeczną. To już jest kwestia formalna. Najistotniejsze jest rozpoczęcie walki o nasze prawo do ciszy i idea Stref Ciszy wychodzi temu naprzeciw. Piotr Podemski

Piotr Podemski
Absolwent wydziału Zarządzania i Marketingu Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Do niedawna urzędnik państwowy, obecnie na emeryturze. Od kilkudziesięciu lat propaguje wiedzę na temat szkodliwości hałasu, domagając się prawa do ciszy.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *