Wypracowania takiej głośności i częstotliwości dźwięku, aby były bezpieczne dla słuchu uczestników imprez masowych oraz możliwie jak najmniej uciążliwe dla mieszkańców okolicznych osiedli podjęły się władze Rzeszowa. Ten pierwszy przypadek w Polsce, gdy włodarze potraktowali poważnie skargi mieszkańców zmuszanych do udziału w imprezach we własnych mieszkaniach, ma szanse stać się doskonałym wzorem do naśladowania dla innych miast.
Dla osoby, która przychodzi się bawić, impreza masowa trwa najdalej kilka godzin – raz na jakiś czas. Mieszkańcy centrum Rzeszowa zmuszani są do imprezowania we własnych mieszkaniach od wiosny do jesieni. Głośna muzyka i drgania powodowane przez niskie częstotliwości wdzierają się do bloków i domów prywatnych w sąsiedztwie plenerowej, letniej sceny zlokalizowanej na Rzeszowskich Bulwarach. To fantastyczne miejsce do życia, gdzie osiedliło się wiele osób, a zagęszczenie zabudowy jest znaczne: piękne tereny spacerowe nad Wisłokiem, zabytkowe centrum miasta w odległości kilometra – samo serce miasta. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ten hałas.
Jego źródłem są wydarzenia odbywające się na scenie amfiteatralnej. Mieszkańcy wyliczyli, że tylko w okresie wakacji 2023 odbyły się imprezy o łącznym czasie trwania 32 dni z nagłośnieniem wymuszającym słuchanie ich w mieszkaniach nawet przy szczelnie zamkniętych oknach. Nie budzi to zdziwienia, jeśli spojrzymy na mapę: najbliżej położony blok z wielkiej płyty znajduje się w odległości tylko 180 metrów od sceny, kolejne niewiele dalej – 210, 215 metrów. Na drugim brzegu rzeki ogródki działkowe. Kiedyś najbardziej atrakcyjne, te najbliżej rzeki, położone są w odległości mniej więcej 150 metrów od głośników. Przez co atrakcyjne już nie są, działkowicze mówią, że podczas imprez, czyli przez całe lato, dudni tak, że w ogóle nie da się tam przebywać. Niby mogliby siedzieć w upalne dni pod gruszą, ale wielu woli zaduch betonowych blokowisk niż hałas częstych imprez.
Kawałek dalej zaczyna się zabudowa szeregowa, zaraz za szeregówkami usytuowane są bloki osiedla „Nowe Miasto”. Gdziekolwiek spojrzeć mieszka mnóstwo ludzi. Właśnie dlatego zebrała się tutaj szybko rozrastająca się grupa osób domagających się od władz wyciszenia zbyt głośnych imprez: musimy pracować, spać przed pójściem do pracy, niektórzy z nas chorują, potrzebują prywatności, a nie ciągłego słuchania dudniących basów i wrzasków – mówią. Przeraża ich fakt, że z parku kultury i wypoczynku, jaki był tutaj przez lata, dającego wytchnienie od wszelakich hałasów miasta, robi się park rozrywki i głośnych zabaw. W pobliżu rozpoczynają się obszary Natura 2000, rezerwat Lisia Góra będący dotychczas ostoją wielu gatunków ptactwa wodnego. To, że hałas imprez płoszy dzikie zwierzęta, których widują coraz mniej, także zauważyli.
W 2021 roku grupa domagająca się rozwiązania problemów z imprezowym hałasem na Bulwarach podjęła pierwsze formalne działania.
W 2021 roku grupa domagająca się rozwiązania problemów z imprezowym hałasem na Bulwarach podjęła pierwsze formalne działania. 71 mieszkańców Osiedla gen. Grota Roweckiego – wszyscy wymienieni z imienia, nazwiska i adresu na liście protestujących – wystosowało oficjalne pismo do prezydenta Konrada Fijołka. Aby uzyskać rzeczywistą liczbę biorących udział w proteście trzeba tę liczbę przemnożyć minimum przez trzy, ponieważ jeden podpis reprezentował przeważnie jedną rodzinę.
– Domagaliśmy się w tym piśmie wstrzymania organizacji imprez na scenie plenerowej. Naszą największą motywacją wtedy, tak samo jak teraz, było zapewnienie godnych warunków przebywania we własnych mieszkaniach tym z nas, którzy już nie mogą sami walczyć o swój spokój z powodu wieku i stanu zdrowia, a takich osób na osiedlu jest niemało. Te osoby nie mogą „wyprowadzić się, jak coś się nie podoba” ani nawet opuścić swojego łóżka, aby nie musieć przebywać pośród dudniącej muzyki – mówi Agata Jonecko, odnosząc się do złośliwych komentarzy miłośników hałasu, którzy każdemu, kto nie chce znosić zbyt głośnych dźwięków „doradzają” wyprowadzkę.
Pani Agata jest architektem, bierze udział w międzynarodowych projektach, dlatego, przebywając w różnych krajach przez długi czas, miała okazję osobiście przekonać się jak organizacja imprez tego typu wygląda gdzie indziej, ma na tę kwestię również spojrzenie ze strony zawodowej. -Na osiedlach mieszkaniowych coś takiego jest całkowicie niedopuszczalne – stwierdza kategorycznie. -Miejsca przeznaczone do głośnych koncertów z udziałem setek osób lokalizuje się tam, gdzie nie ma żadnej gęstej zabudowy albo tak wygłusza się hale koncertowe aby stojąc pod budynkiem nic nie było słychać – dodaje.
Właśnie z tych zagranicznych doświadczeń wynikał pierwotny postulat całkowitego wstrzymania organizacji imprez pośród zabudowy mieszkaniowej, który inni uczestnicy protestu jak najbardziej poparli. Prezydent Rzeszowa równie zdecydowanie taki pomysł odrzucił – w piśmie wystosowanym do mieszkańców 13 października 2021 skupił się na tym, że imprezy mają charakter ponadregionalny, przyjeżdżają gwiazdy ogólnopolskie, z czego jakoby powinno wynikać w domyśle, że mieszkańcy osiedla Grota Roweckiego i okolic mają się poświęcić dla dobra – no właśnie kogo? Mieszkańców nie, ale uczestników też przecież nie. Impreza tak głośna, że trzęsą się od niej ściany bloków stwarza w oczywisty sposób ryzyko uszczerbku na zdrowiu dla tych, którzy biorą w niej udział, nawet jeśli oni sami nie mają pojęcia o powiązaniu poziomu głośności i natężenia dźwięku chociażby z możliwością trwałej utraty słuchu. A to nie jedyna możliwa negatywna konsekwencja narażenia na aż tak intensywne dźwięki. W każdym razie żadnego zaproszenia do omówienia sprawy i znalezienia kompromisu wówczas nie było.
Mieszkańcy postanowili więc uzbroić się w cierpliwość i wiedzę. Dobrze przygotować do kolejnego podejścia w walce z problemem.
Mieszkańcy postanowili więc uzbroić się w cierpliwość i wiedzę. Dobrze przygotować do kolejnego podejścia w walce z problemem. Zaczęli czytać prace naukowe o wpływie hałasu na zdrowie, gromadzić wyniki badań, przyglądać się sprawom o odszkodowania za utratę zdrowia w wyniku zbyt głośnych koncertów w Stanach Zjednoczonych i w europejskich dyskotekach, aby wyłowić z nich argumenty możliwe do przedstawienia władzom miasta, których nie dałoby się zbyć ogólnikowymi deklaracjami, że „organizatorzy wymienionych imprez zobowiązali się dołożyć wszelkich starań aby skracać próby do absolutnego minimum, a także zwracać uwagę pracownikom ochrony, aby zaraz po zakończeniu koncertów prosili publiczność o niezwłoczne opuszczenie miejsca wydarzenia” – co mogli przeczytać w piśmie od prezydenta, a czego, swoją drogą, mieszkańcy w ogóle nie zauważyli, żeby nastąpiło. Przez dwa sezony letnie skrupulatnie spisywali liczbę i czas trwania imprez, nagrywali jak głośno są one słyszalne z mieszkań i domów, tym razem przygotowując się na wariant iż w przypadku braku woli negocjacji ze strony władz miasta po prostu skierują sprawę do sądu korzystając z opcji pozwu zbiorowego w oparciu o art. 144 Kc i naruszenie dóbr osobistych. Tym razem zainteresowanych rozwiązaniem problemu było już 130 przedstawicieli rodzin mieszkających nad Wisłokiem.
Z opracowań na temat kierunkowości dźwięku dowiedzieli się, że możliwe jest takie dostosowanie jego parametrów, aby impreza wciąż zapewniała należyte wrażenia uczestnikom, ale nie była nieznośna dla tych, którzy nie chcą jej słuchać we własnych czterech ścianach. Dlatego postanowili tym razem spróbować porozmawiać z władzami o kompromisie na polską miarę, a nie o radykalnym przejściu na standardy zachodniej Europy, po czym zobaczyć co z tego wyniknie. Po wystosowaniu kolejnych pism do władz miasta zostali zaproszeni na posiedzenie Komisji Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego Rady Miasta Rzeszowa, które odbyło się w dniu 3 lipca 2024.
Podczas tego spotkania zwrócili uwagę zebranych przede wszystkim na fakt, że Rzecznik Praw Obywatelskich rozpoczął w 2015 roku batalię o zmianę zapisów Ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji, w którego gestii leży formalne procedowanie oczekiwanej zmiany ustawy pod kątem doprecyzowania dopuszczalnych poziomów hałasu podczas takich imprez. Zapisów na ten temat bowiem w przedmiotowej ustawie nie ma i to dokładnie ten brak przekłada się na męczarnie ludzi zmuszonych sąsiadować z miejscami, gdzie organizowane są stale głośne wydarzenia rozrywkowe.
Jak nadmienił Jan Bogdan, jeden z trojga reprezentantów grupy mieszkańców zaproszonych na to spotkanie, dysproporcja pomiędzy standardowymi wymogami zwykłego codziennego życia, obejmującymi konieczność snu i wypoczynku, a koniecznością znoszenia zbyt głośnych rozrywek innych osób zjeżdżających się na Bulwary na koncerty, festyny, potańcówki i inne przedsięwzięcia rozrywkowe, jest już tak znacząca, że nie może trwać dłużej i chociaż mieszkańcy osiedla nie są całkowicie przeciwni tym wydarzeniom, to nie mogą dłużej godzić się na sytuację, gdy w tak znaczący sposób ingerują one w ich funkcjonowanie.
Tę samą perspektywę postrzegania sprawy wyraża Rzecznik Praw Obywatelskich, który wystąpił także do Ministerstwa Środowiska, które podzieliło pogląd, że należy wprowadzić przepisy pozwalające na ochronę przed nadmiernym hałasem imprez masowych. Rozwiązaniem mogłoby być jednoznaczne wskazanie, że w procedurze wydawania zezwolenia na organizację imprezy masowej właściwy organ zobligowany jest brać pod uwagę konieczność minimalizacji uciążliwości dla okolicznych mieszkańców. Póki jednak ustalenia na wyższych szczeblach władzy wciąż trwają, to na organach samorządowych spoczywa odpowiedzialność za szukanie odpowiednich, doraźnych rozwiązań, adekwatnych lokalnie – o czym na spotkaniu protestujący także wspomnieli.
Póki jednak ustalenia na wyższych szczeblach władzy wciąż trwają, to na organach samorządowych spoczywa odpowiedzialność za szukanie odpowiednich, doraźnych rozwiązań, adekwatnych lokalnie
Nie zakończyli go jednakże z poczuciem konsensusu. Jak czytamy w protokole z posiedzenia Marcin Dziedzic, Dyrektor Estrady Rzeszowskiej powiedział, że „Estrada Rzeszowska dba o profilaktykę i za każdym razem rekomenduje zwłaszcza dla młodszych używanie słuchawek podczas koncertów. Dodał, że zapraszając artystów, trzeba spełniać ich wymagania co do oświetlenia, nagłośnienia, ilości i terminów prób.” Stwierdzenia te wprawiły protestujących w konsternację: skoro sam organizator imprez potwierdza, że są tak głośne, iż dzieciom przydałyby się słuchawki, to jaki sens ma dalsze utrzymywanie głośności na poziomie zagrażającym dzieciom, zamiast ściszenia imprez? A co z dziećmi, których rodziców na słuchawki nie stać i co z tymi, którzy o takich rekomendacjach w ogóle nie słyszeli? I dlaczego wymagania artystów mają być ważniejsze niż zdrowie uczestników? – takie pytania zadawali sobie po tym spotkaniu.
Niemniej ze strony przedstawicieli Grupy Sąsiedzkiej Osiedla Grota Roweckiego podczas posiedzenia komisji padła istotna propozycja: miasto mogłoby zobligować organizatorów imprezy do takiego dostosowania poziomu głośności i częstotliwości dźwięku aby był bezpieczny dla uczestników i jak najmniej uciążliwy dla mieszkańców. Załącznik z wytycznymi w tej sprawie mógłby uzupełniać zgodę na organizację imprezy wydawaną każdorazowo przez Urząd Miasta.
Niedługo później to właśnie ta propozycja zyskała własne życie. Zainteresowała się nią osobiście Krystyna Stachowska, wiceprezydent Rzeszowa, po tym, jak coraz bardziej zdesperowani mieszkańcy zwrócili się do niej o pomoc. Spotkanie z mieszkańcami w Ratuszu, które odbyło się 9 sierpnia 2024 rozpoczęło odczytanie relacji kilkunastu osób, które zdecydowały się naświetlić jak wygląda życie w tym miejscu, wspominając także o dodatkowych problemach z hałasem, mających źródło w sezonowych knajpach ustawionych w okolicy problemowej sceny.
Przykładowe wypowiedzi brzmiały tak (fragmenty):
Barbara K.: Czy ktoś z Państwa zastanawiał się jak wyglądają próby przed koncertami? Wszelkie próby odbywają się w porannych godzinach, z krzykami do mikrofonu w różnej tonacji głośności, wybudzając całe osiedle. Tuż po koncercie rozpoczyna się rozbieranie sceny do późnych godzin nocnych, a na deser pozostaje nam rozbawiony tłum fanów, który kontynuuje pod wpływem alkoholu zabawy, krzycząc i śpiewając do godzin porannych.
Lidia Bogdan: Miasto jak donosi prasa chce kształtować wzorce życia bez alkoholu wśród dzieci i młodzieży wydając ze swojego budżetu na ten cel spore pieniądze podatników, a tymczasem za zgodą Prezydenta w Miejskim Parku Kultury i Wypoczynku w otoczeniu licznych elementów promocji whisky trwa do godzin nocnych wyszynk alkoholu w działającym za zgodą Prezydenta barze Lord Jack, skąd młodzież przez całą noc wychodzi na teren sąsiadującej szkoły, gdzie organizują bardzo głośne libacje przy dochodzącej muzyce z sąsiadującego baru.
Natalia K.: Jesteśmy długoletnimi mieszkańcami bloku przy ulicy Lenartowicza 31, w pobliżu Bulwarów nad Wisłokiem. Kiedyś było to miejsce rekreacji i wypoczynku, takie też ma mieć przeznaczenie w planach Miasta Rzeszowa (Park Rekreacji i Wypoczynku). Od czasu, jak na Bulwarach postawiono baraki przystosowane do sprzedaży alkoholi, miejsce to stało się miejscówką dla rzeszy ludzi, którzy pod wpływem wypitego alkoholu, noc w noc zakłócają ciszę i spokój okolicznych mieszkańców. Pijackie darcia, krzyki, przekleństwa, wycia, awantury nie pozwalają na spokojny nocny wypoczynek, niejednokrotnie do 3-4 godziny nad ranem, co w połączeniu z organizowanymi imprezami masowymi czynią nasze życie tutaj nie do wytrzymania.
Tomasz Fic i Paulina Myćka: Dwa lata temu przeprowadzaliśmy się do wieżowca na ulicy Lenartowicza. Wszędzie było blisko, a rzeszowskie Bulwary pozwalały na częste przebywanie na faktycznie świeżym powietrzu. Wszystko się zmieniło od momentu, gdy pojawiły się na Bulwarach bary z jedzeniem i muzyką. Spacery ze spokojnych stały się męczące, a przebywanie w mieszkaniu z odpoczynku po pracy zamieniło się w oczekiwanie aż muzyka przestanie grać. Praca zdalna również jest niemożliwa, muzyka po prostu nie pozwala się skupić. Codzienność to pijackie burdy, które wynikają ze sprzedaży alkoholu w barach. Przez wrzeszczących pijaków chodzimy spać o 3 w nocy żeby o 7 wstać do pracy. Natomiast żeby odpocząć po tygodniu pracy, trzeba po prostu wyjechać z miasta, ponieważ każdy weekend to hałas dużych imprez, także kończących się późno w nocy.
– Reakcja Pani Prezydent po wysłuchaniu naszych relacji była natychmiastowa. Byliśmy niesamowicie zaskoczeni, gdy wkrótce potem udała się na miejsce, żeby osobiście sprawdzić, jak to u nas wygląda – relacjonuje Agata Jonecko. -W sobotę, gdy odbywała się potańcówka Pani Prezydent przybyła tam razem z Panią Marzeną Stygą – Durak, Dyrektor Rzeszowskiego Domu Kultury. Realizator dźwięku został powiadomiony o konieczności wykonania próby dźwięku tak, aby ustalić jaki poziom głośności i natężenia jest uciążliwy w mieszkaniach, w najbliżej położonych blokach. Wiedzę na ten temat uzyskaliśmy w następujący sposób – realizator stopniowo zmieniał ustawienia, a mieszkańcy, pod telefonem w swoich mieszkaniach, relacjonowali czy nadal słyszą “basy” czy już nie. Trudno nam było uwierzyć, że to się naprawdę stało. Radość była niesamowita, osoby ciężko chore płakały ze wzruszenia, odebraliśmy później mnóstwo wiadomości także od ludzi, którzy w ogóle nie brali udziału w proteście, ale po tym eksperymencie zrozumieli jak mogłoby wyglądać ich życie, gdyby nie ten ciągły hałas – relacjonuje. W kolejnych dniach na listę protestujących zapisało się ponad 200 nowych osób. -Ludzie myśleli, że pokonanie tego hałasu będzie niemożliwe, dlatego nic nie robili. Nie mieli nadziei. Teraz, gdy zobaczyli, że konsekwencja popłaca, też chcą walczyć o spokój w swoich mieszkaniach – mówi Agata Jonecko.
Na tym jednak nie koniec. Kolejna taka próba odbędzie się w dniu dużego koncertu z mocnym nagłośnieniem czyli 23 sierpnia 2024, o godzinie 12:00 i potrwa ok. 20 minut. -Zamierzeniem jakie stawiam przed akustykami będzie praca z kierunkowością dźwięku. Testowo nagłośnienie ma być tak dostosowane aby w miarę możliwości pokrywało dźwiękiem tylko i wyłącznie teren imprezy – mówi Prezydent Krystyna Stachowska. Zapowiada, że podobnie jak w przypadku poprzedniej próby, wezmą w niej udział mieszkańcy, którzy będą dawać znać jak rezultaty pracy realizatorów dźwięku są słyszalne i odczuwalne w ich mieszkaniach. -Docelowo planujemy po wykonaniu pomiarów podczas różnych wydarzeń, ustalenie dopuszczalnego poziomu dźwięku tak, aby od przyszłego roku wpisywać odpowiednie wytyczne do wydawanych zgód na organizację imprez. Ponadto będziemy sprawdzać, prowadząc pomiary akustyczne w mieszkaniach, za zgodą mieszkańców, czy ustalenia na pewno są dotrzymane, a monitoring ten będzie prowadzony bez uprzedniego informowania o tym fakcie organizatorów wydarzeń – mówi Pani Prezydent.
Nie ulega wątpliwości, że ten sposób rozwiązania problemu zainteresuje wszystkie osoby, które w swoich miastach walczą z hałasem zbyt głośnych imprez masowych. Jest kompromisem, nad którym nie chciało się myśleć dotychczas żadnemu prezydentowi miasta w Polsce. Wygląda na to, że nie na darmo Rzeszów kreuje swoją markę podkreślając innowacyjność tego miasta – przyjęte do wdrożenia rozwiązanie problemu jest zarazem innowacyjne i proste. Godzi interesy tych, którzy chcą się bawić z interesami okolicznych mieszkańców bez konieczności rozpoczynania batalii sądowej.
Należy spodziewać się, że wdrożenie zmian jeszcze trochę potrwa. I zapewne nie obędzie się bez złośliwych komentarzy ludzi, którzy mają osobliwą przyjemność w niszczeniu swojego zdrowia zbyt głośnymi dźwiękami i przymuszaniu do tego innych, ale rozwój sytuacji wskazuje na to, że Rzeszów zamierza w tej sprawie postąpić konsekwentnie. – Zakupimy sonometry, będziemy sprawdzać czy realizatorzy dźwięku stosują się do zaleceń i jakie są tego rezultaty. Chcemy znaleźć dobre rozwiązanie. Będziemy sprawdzać możliwości systemu liniowego, przekonamy się czy to przyniesie spodziewane rezultaty – mówi Bogdan Rela, kierownik techniczny Estrady Rzeszowskiej.
Dalszą perspektywę bardziej usystematyzowanych działań mogłyby wyznaczyć rozwiązania przetestowane i funkcjonujące już w innych krajach. – W Wielkiej Brytanii użytkowane są systemy automatycznego monitoringu hałasu imprezowego, stosuje się je na przykład w klubach. W przypadku jeżeli czujniki wykryją przekroczenie ustalonych parametrów dźwięku, wówczas, w skrajnych przypadkach, może dojść do automatycznego wyłączenia zasilania sprzętu nagłośnieniowego, a właścicielowi naliczana jest kara. W plenerze zastosowanie takiego systemu byłoby trudniejsze, ze względu na większą ilość zmiennych, ale również, docelowo, można zastanowić się nad systemem czujników na fasadach najbliżej położonych budynków mieszkalnych – mówi dr inż. Bartłomiej Chojnacki, pracownik naukowy AGH w Krakowie, członek Polskiego Towarzystwa Akustycznego. – Zastosowanie takiego automatycznego monitoringu dałoby również szczegółową odpowiedź na temat przekroczeń dopuszczalnych poziomów hałasu na osiedlu, a wówczas miasto, mając na względzie, że nie chce rezygnować z tego miejsca imprezowego, jako istotnego dla oferty kulturalnej, mogłoby zaproponować mieszkańcom na przykład wymianę okien na koszt miasta, na takie, które mają zwiększoną izolacyjność akustyczną. Nie jest to rozwiązanie w stu procentach skuteczne, ale daje poprawę – dodaje.
Pani Prezydent Stachowska też ma kolejne propozycje: – Ograniczymy liczbę głośnych wydarzeń odbywających się na Bulwarach Rzeszowskich w ciągu tygodnia. Te, które się tutaj pojawią, będą to już wydarzenia z obniżonym poziomem głośności, co dotyczyć będzie nie tylko muzyki, ale też konferansjerki, ponieważ zrozumieliśmy punkt widzenia mieszkańców, jak uciążliwe jest słuchanie takich okrzyków ze sceny. Wypracujemy też mniejszą głośność muzyki w lokalach gastronomicznych działających w godzinach nocnych. Jeżeli rezultaty będą niewystarczające, wówczas muzyka będzie musiała się sprowadzić do delikatnego grania w tle – wymienia.
Sprawdzanie poziomu dźwięku na Bulwarach Rzeszowskich rozpocznie się już od weekendu 17-18 sierpnia 2024. Termin wprowadzenia zapisów na temat dopuszczalnych parametrów dźwięku do umów z organizatorami nie jest jeszcze znany.
Zobacz, jak inni walczą z hałasem:
Czuję bezradność. Dochodzi północ. Dopiero północ. Do 3-4 nad ranem będę czekał aż pijana chołota odjedzie uberami wcześniej zarzygując chodnik. Czytam ten tekst. Niewiem co czuję. Nieumiem nazwać. To już tak długo trwa. Egzystujemy jak we śnie. Zawsze zmęczeni, pół przytoni z niewyspania. Miasto na literę K, matecznik kultury kraju na literę P sprzeniewieżyło wszystkie wartości. Tylko chciałbym w nocy spać żeby w dzień móc żyć. Czuć emocje. Nie czuję ich. Nie jestem w stanie. Jadę dzień w dzień zalany kofeiną, nieczujący nic. To mi zrobiło miasto na K. Folgujące krczmarzom od wódy. 400 kościołów. Dziedzicto UNESCO wóda24. Krk. Dobranoc tym, kto może spać w nocy. Jesteście szczęśliwymi ludźmi. Rzeszowie, trzymajcie się. Siły, wytrzymałości. Robicie wyłom w murach naszego uwięzienia hałasem dla całej Polski. Miejcie świadomość ile to znaczy. Pomimo, że niemam siły wyrazić emocji, właśnie gdy to piszę drży połoga od klubu w kamienicy. Wegetuję i tu, z tego punktu wiem, rozumiem jak wielkie jest to co robicie. Walczcie, wygrajcie jeśli tylko możecie, dla nas wszystkich. Dziękuję. Sebastian z Krakowa w ścisłym centrum. Uwięziony hałasem.
Wytrwałem do 2010. Oficjalnie za czasów Majchrowskiego eksterminacji poddano 30 OOO mieszkańców centrum, nieoficjalnie nawet 50 000 – czyli musi Pan być jedną z 400 osób, które usiłują jeszcze mieszkać. Stworzono stanowisko burmistrza nocnego – co najmniej o 25 lat za późno, bo to już nie jest miasto tylko pato-lunapark. Życzę przetrwania.
Kolejna taka noc. Nie wyprowadzimy się. Organizacyjnie to nie jest możliwe. Emocjonalnie, nie, nieosiągalne również. To nasz dom. Innego nie będzie.
Jako psycholog kliniczny mogę powiedzieć, że u podłoża prawie wszystkich zaburzeń psychicznych i dewiacji leżą nieuregulowane emocje. Dla jednych wzrastająca nerwowość, lękliwość i niepokój wywołane są codziennymi sytuacjami stresogennymi i stresogenami środowiskowymi, jak zatrute powietrze, woda, hałas i chuligaństwo. Inni z kolei nieuregulowane emocje usiłują złagodzić uzależnieniami, psychodeliczną muzyką lub wyładować agresją . Rozwiązanie problemu nie leży po stronie służby zdrowia, ani służb porządkowych, ale po stronie polityków, których trzeba niepokoić, na których trzeba wywierać nacisk, bo żaden z nich nie może pozwolić sobie na pogardę wobec nawet najmniejszej grupy ludzi. Narzekanie nic nie da. Należy się jednoczyć i wygrywać małe potyczki, potem bitwy, wreszcie wojnę. Trzeba stworzyć podwaliny pod prawodawstwo, które ustali ustawy, chroniące osoby poszkodowane hałasem i związanym z nim awanturnictwem, tak jak się chroni inne grupy mniejszościowe. Pani Agata Jonecko, dzięki swojej zdecydowanej postawie i odwadze dokonała wyłomu w skali kraju, dlatego zasługuje na najwyższe uznanie i poparcie. Trzeba szukać sojuszników, prawników, ekologów, ludzi ideowych, a w razie czego uderzyć do Trybunału w Strasbourgu.
W Krakowie zainstalowanie takich czujników na terenie Starego Miasta i Kazimierza dałoby rezultat wyłączenia prądu w pierwszej minucie. Jeśli ktoś nie był to powiem wprost, że tam jest hałas TOTALNY od knajp cały czas.
Trzeźwe spojrzenie na problem, z sensem i klarownie. Gratuluję redakcji tego tekstu. Od siebie – najbardziej trafia do mnie akapit o tym dla kogo mieszkańcy się mają poświęcać znosząc te hałasy po nocach. Uderzające, chociaż takie przecież oczywiste. Kilka lat wstecz imprezy miejskie były do 22 i cześć. Czy zawalił się świat od tego? Zadawszy samemu sobie pytanie dla kogo jest to wydłużanie do 2-3 w nocy nie pojmuję? Do takich godzin mogą siedzieć najbardziej pijani, bezrobotni nie idący do pracy, nie dbający o swoje zdrowie czyli jeszcze stwarzane są takim ludziom, już z założenia bezużytecznym dla społeczeństwa i budżetu krajowego, warunki do gorszego psucia sobie zdrowia żeby później jeszcze skuteczniej mogli obciążać NFZ. Dobrze się stało iż to pytanie o sens zapadło w tym artykule, ponieważ takiego sensu nie ma. Nie da się tego obronić, że to jest dobrze ciągnąć te imprezy długo po 22. Mogłoby to władz miejskich dotrzeć wreszcie. Do moim postaram się osobiście żeby dotarło, jutro artykuł będzie wydrukowany i zaniesiony bezpośrednio złożę na dziennik podawczy do urzędu miasta z moim jako mieszkańca komentarzem.
Oczywiście zakłócanie w porze nocnej to ważny aspekt, ale będący składową zakłócania jako takiego w ogóle. Tutaj trzeba zadawać elementarne pytania
związane z podstawowymi prawami i pytać np. czy pielęgniarka po nocnej zmianie ma prawo do spokoju we własnym domu? Czy osoba pracująca zdalnie ma prawo do niezakłócanej pracy? Czy wreszcie sędzia piszący uzasadnienie wyroku ma prawo do spokojnego zebrania myśli? Nasze prawa nie wygasają – są immanentne i niezbywalne od urodzin do śmierci. Pzdr. cicho.
Czy mogliby Państwo opublikować poradnik dla mieszkańca ulicy, z której w krótkim czasie zniknęły ciche sklepy, a pojawiły się bary i który to mieszkaniec żyje znienacka nad hałaśliwym zagłębiem gastro-imprezowym? Ma w mieszkaniu hałas z kilku ogródków gastronomicznych, więc pomiary chyba nie wchodzą w grę, bo restauratorzy zawsze mówią, że to wina tego drugiego. Co robić? Ogródki funkcjonują co najmniej do północy.
Pani Magdo!
Najlepiej zrobi Pani angażując się w działania inicjatywy społecznej obywateli, którzy w Rzeszowie podjęli walkę o wyegzekwowanie należnych praw!
Proszę napisać na tomasz@corazglosniej.pl -podamy namiar.
Pzdr. cicho.
Organizowanie głośnych imprez pomiędzy blokami jest nieporozumieniem. Komu wpadają do głowy takie pomysły? Nie mogę zrozumieć, że jest to coś, co musi podlegać dyskutowaniu. Nie powinno mieć miejsca. Kropka.
W pełni się z Panią zgadzam, natomiast realia póki co są takie, iż hałas wywołany nagłośnieniem (nie tylko estradowym, ale też coraz potężniejszymi głośnikami przenośnymi) staje się udziałem coraz większej liczby obywateli, dodajmy: bezradnych obywateli – vide: ostatnia sprawa trzydniowego festiwalu na warszawskich Bielanach.