Przeprowadzka to krok, jaki rozważa wiele osób borykających się z hałasem. Przeniesienie całego życia rodziny w inne miejsce to jednak skomplikowana operacja logistyczna, której nie ułatwia stan usług na rynku nieruchomości w Polsce. Domów i mieszkań do wyboru jest mnóstwo, ale znalezienie właściwego to droga przez mękę.
Kiedy zaczynałam pracę nad tym artykułem 123 213 mieszkań i 57 014 domów na sprzedaż figurowało w największym polskim serwisie z nieruchomościami Otodom.pl Było to w dniu 25 października 2023. Widniało tam wówczas również 24 932 mieszkania i 2935 domów do wynajęcia. To wielkie liczby, szczególnie jak na powszechną propagandę o braku mieszkań i domów dla Polaków, jak i na to, że mowa wyłącznie o ofertach zgromadzonych w tylko jednym, najpopularniejszym serwisie, spośród kilkunastu dużych, kilkudziesięciu mniejszych, nie wliczając w tę pulę propozycji sprzedaży i wynajmu gromadzonych przez małe, lokalne agencje nieruchomości, nie inwestujące w płatne ogłoszenia, a poruszające się od lat po swoich rynkach głównie metodą „z polecenia”. Ale to nie wszystko – ponad pół roku później, gdy zebrałam już wszystkie dane i pracę nad artykułem kończę, ofert dotyczących mieszkań jest jeszcze więcej, bo aż 150 959, natomiast pula dostępnych domów zmalała o 366 ofert, co jednak wciąż daje imponującą liczbę 56 648 propozycji do wyboru. To stan z dnia 9 czerwca 2024.
Brzmi bajecznie, można odnieść wrażenie, że jeśli coś nam nie odpowiada w aktualnym miejscu zamieszkania, to wystarczy zajrzeć do internetu i wybrać inne lokum. Z relacji ludzi zmuszonych przeprowadzać się z powodu hałasu wynika jednak, że to tak nie działa, a odnalezienie nieruchomości w cichym otoczeniu, to zadanie niemalże niewykonalne. Wyjątkiem są osoby, które mogą sobie pozwolić na ucieczkę w głuszę na krańcach cywilizacji – a zatem pojedyncze jednostki. Co mają do wyboru pozostali i dlaczego obfitość propozycji nie przekłada się na to, aby łatwo dało się odszukać tę jedną, która da wytchnienie rodzinie zmordowanej hałasem? Przyjrzyjmy się.
Zmuszeni do ucieczki
Sytuacja osób opuszczających pod presją swoją nieruchomość jest szczególna. Przede wszystkim, gdy dochodzi już do tego kroku, osoby te są fizycznie i psychicznie wyczerpane permanentnym brakiem snu, perturbacjami, które wyczerpanie powoduje w pracy i życiu codziennym, a nierzadko także poważniejszymi dolegliwościami zdrowotnymi wynikającymi z długotrwałego przebywania w hałasie. Porzucenie własnego mieszkania lub domu w wyniku hałasu uniemożliwiającego dalsze zamieszkiwanie w danej nieruchomości to doświadczenie bez wyjątku traumatyczne. W swojej przymusowości niczym nie różni się od sytuacji uchodźczej.
Najczęstszy schemat przeprowadzki w tej sytuacji wygląda następująco: znalezienie lokalu na wynajem do czasu sprzedaży własnego mieszkania bądź domu, doprowadzenie do sprzedaży swojej nieruchomości, wybór i zakup nowego lokalu. Wygląda prosto, ale takie nie jest. Po pierwsze dlatego, że czas sprzedaży mieszkania bądź domu nie posiadających już funkcji mieszkalnych z powodu hałasu może potrwać nawet kilka lat, o ile transakcja miałaby się odbyć w rynkowej cenie, a tylko taka daje właścicielom możliwość uzyskania odpowiedniej kwoty na zakup nowego miejsca do życia o wielkości i parametrach zbliżonych do tego, które musieli opuścić.
Co więcej – nawet znaczące obniżenie ceny sprzedaży nie daje gwarancji, że znajdzie się jakikolwiek zainteresowany. W serwisach ogłoszeniowych figurują latami nieruchomości w sąsiedztwie zakładów przemysłowych, dróg przelotowych, warsztatów prowadzących uciążliwie głośną działalność.
Wynajem nowego miejsca, do czasu znalezienia rozwiązania problemu z hałasem lub sprzedaży nieruchomości na niego narażonej, dla wielu ludzi staje się jedyną możliwą opcją, żeby móc podreperować zniszczone hałasem zdrowie i zabrać się za przygotowanie opuszczonego lokum do transakcji sprzedaży. Przy czym podstawowa cecha jaką musi charakteryzować się nowy lokal to panujący w nim spokój. Cisza, która pomoże zrehabilitować się po przeżytych doświadczeniach, wysypiać się wreszcie, poczuć się bezpiecznie, a w nierzadkich przypadkach także przejść przez nieco bardziej skomplikowany proces leczenia szkód, jakie hałas wyrządził na zdrowiu bez narażania się na nowe szkody, z powodu następnych hałasów w kolejnym miejscu zamieszkania.
Każdy jest cichy i w spokojnej okolicy
Pierwsze zetknięcie z ogłoszeniami o domach na wynajem będzie optymistyczne: praktycznie wszystkie dostępne oferty dotyczą lokali opisanych jako „ciche i w spokojnej okolicy”, „pozwalające odpocząć od zgiełku miasta”, „gwarantujące śpiew ptaków o poranku”. Są tak opisywane ponieważ zapotrzebowanie na ciche domy jest ogromne i wielu agentów nieruchomości uważa, że takimi hasłami szybko zwabi klienta. Przez telefon potwierdzą wszystko, co napisali w ogłoszeniu: „kiedy tam byłem, była idealna cisza, wręcz anielska”, „tak, to jest to, czego państwo szukacie, jest idealnie cicho”. Pytania o styl życia sąsiadów mogą wprowadzić nutę mroku do tej idylli: Czy sąsiedzi lubią imprezować? Czy urządzają całonocne biesiady w ogródku? Czy kilkoro dzieci wrzeszczy na trampolinie dwa metry od okna domu na wynajem? Czy najbliższy sąsiad ma w garażu na czarno usługi szlifierskie, niewidoczne z ulicy? Na wszystkie te pytania i każde pokrewne standardowy agent nieruchomości odpowie: „Nie wiem, przecież tam nie mieszkam”, bardziej przebiegły stwierdzi: „trzeba przyjechać i samemu zobaczyć czy państwu odpowiada”.
Nadzieja na spokojny dom popycha do tych wyjazdów. Wymagają one jednak brania dni wolnych w pracy i tracenia pieniędzy na paliwo. Tracenia, dlatego, że w ogromnej ilości przypadków okaże się iż agent zataił takie „detale”, jak tartak dwieście metrów od domu, nieodległe boisko czy warsztat samochodowy. Kłamstwa w żywe oczy w ofertach bezpośrednio od właścicieli domów też są na porządku dziennym. Dom opisany przez właściciela w ofercie jako “Idealne miejsce na odizolowanie się od hałasu w ciszy okolicy lasu przez ładne widoki i spacery na grzyby” okazał się domem zlokalizowanym kilkadziesiąt metrów od zakładu, który “z metalu zrobi wszystko”, co w nieruchomości przeznaczonej na wynajem słychać było znakomicie, a dom opisany w ogłoszeniu jako “śliczny dwupiętrowy dom położony w otoczeniu pięknego ogrodu, położony w cichej i spokojnej okolicy” domem mieszczącym się kilka metrów od płyty boiska wielofunkcyjnego typu “Orlik” zapewniającego upiorny hałas przez większą część doby. “Cichy dom na wsi pośród pól, z dala od hałasu, piękne widoki na Tatry” miał tuż przy bramce wejściowej na posesję pokaźne zbiory butelek po wódce, puszek po piwie i petów rozrzuconych pomiędzy ogrodzeniem, a zdewastowaną budką przystanku autobusowego, świadczących o tym, że zakrapiane spotkania w tym miejscu, które do cichych nigdy nie należą, to codzienność. Był też z trzech stron otoczony drogami. Właścicielka, którą zapytałam czy sądzi, że dom, dookoła którego jeżdżą samochody i sprzęt rolniczy a pijana ekipa rezyduje tuż przy ogrodzeniu, na pewno dobrze jest nazywać cichym i z dala od hałasu, odpowiedziała bez cienia zakłopotania, że “ludzie teraz szukają na ciszę i mnóstwo osób dzwoniło, proszę sobie zobaczyć samej, oferta ma ponad półtora tysiąca wyświetleń”. Te nieruchomości (i wiele innych) miałam okazję obejrzeć osobiście.
Wycieczek na darmo dałoby się uniknąć, gdyby autorzy ofert podawali na etapie rozmowy telefonicznej adres domu, gdyż mapa satelitarna jest w stanie ujawnić wiele, przede wszystkim na temat właśnie takich atrakcji w najbliższej okolicy, jak domy weselne, duże działalności przemysłowe czy układ dróg gwarantujący całodobowy hałas pojazdów. Jest jednak regułą jego zatajanie i ujawnianie dopiero przy osobistym spotkaniu w umówionym miejscu w pobliskiej miejscowości i podpisaniu umowy pośrednictwa. Nawet jeśli wynajem bądź sprzedaż odbywają się bez pośrednika, to właściciele adres nieruchomości podają niechętnie: “bo ludzie będą przychodzić jak nikogo tam nie ma” – to najczęstsza odpowiedź.
A o to właśnie chodzi, aby nie przychodzili, nie analizowali otoczenia, nie zastanawiali się nad jakością życia w danym miejscu, nie wypytywali sąsiadów o to, jak się w danej okolicy żyje, ponieważ wtedy mogłoby być znacznie trudniej doprowadzić do sfinalizowania transakcji. Agenci i posiadacze nieruchomości kreują więc atmosferę presji, wymuszają podejmowanie decyzji w pośpiechu, straszą tłumami innych zainteresowanych, gotowych do podpisania umowy natychmiast. Bezowocne poszukiwania, na które ludzie poszkodowani przez hałas, wydrenowani z energii z oczywistych powodów, mają bardzo mało siły, mogą więc trwać miesiącami czy wręcz latami.
Jajo z niespodzianką
W przypadku mieszkań jest jeszcze trudniej, hałasowe defekty lokalu da się ukryć i agenci nieruchomości wiedzą jak do tego podejść. Poza oczywistymi przypadkami hałaśliwej działalności, takimi jak klub nocny czy fabryka vis a vis okien, zataić można zarówno istnienie lokali na wynajem krótkoterminowy w budynku, istnienie sąsiada ćwiczącego na perkusji czy fakt, że klatka schodowa służy za plac zabaw wszystkim dzieciom z bloku. To okazuje się dopiero po pewnym czasie od podpisania umowy wynajmu, a trzeba pamiętać o tym, że hałasy, jakie daje radę znosić osoba w pełni sprawna i zdrowa, będą nie do wytrzymania dla kogoś, kto potrzebuje wydobrzeć ze szkód, które poczyniły na nim znacznie gorsze hałasy w poprzednim miejscu.
Pojawia się też aspekt finansowy: odstępne za pierwszy miesiąc wynajmu, zabezpieczająca kaucja zwrotna w postaci jednokrotności lub dwukrotności odstępnego oraz wynagrodzenie agenta w wysokości równej jednomiesięcznemu lub dwumiesięcznemu odstępnemu. W Małopolsce, w przypadku domu o racjonalnym standardzie przeznaczonym dla rodziny to aktualnie jednorazowy wydatek na poziomie 16 000 – 21 000 zł. Nawet rodziny posiadające oszczędności i dobrą pracę mogą mieć problem z jego poniesieniem raz. A co w sytuacji jeśli nowe miejsce także okaże się hałaśliwe i konieczna będzie następna przeprowadzka?
Tego, że coś ponownie będzie nie w porządku wykluczyć się nie da. Wynika to z opłakanego stanu polskiej urbanistyki, gdzie planowanie przestrzenne nie pozwala mieć pewności, że głośne działalności usługowe nie powstaną w domu obok albo w sąsiednim mieszkaniu. Nie ma w Polsce zakazu prowadzenia działalności gospodarczej czy usługowej na terenach mieszkaniowych i choć w teorii działalność taka powinna być nie uciążliwa dla sąsiadów, jeśli w ogóle jest prowadzona, to w praktyce tak nie jest, o czym wielu z Państwa dobrze wie z własnego doświadczenia.
Bez dzieci, bez zwierząt, tylko z walizką pieniędzy
Iluzoryczność dużej ilości ofert do wyboru polega również na tym, że liczni właściciele domów i mieszkań nie traktują swoich ofert wynajmu jako profesjonalnej sytuacji biznesowej, w której oferta jest dostępna dla każdego, kogo stać na to, aby za nią zapłacić. W rzeczywistości w wielu przypadkach trzeba się liczyć z wybrzydzaniem na klienta, a dziwnym zbiegiem okoliczności czym brzydszy i tańszy dom, tym zwykle wyższe wymagania wobec potencjalnego najemcy.
„Z dziećmi nie można, z psem nie można, z kotem nie można, małżeństwo tylko sakramentalne, wyłącznie dla niepalących, wyłącznie dla Polaków (męża obcokrajowca należy porzucić w lesie), wyłącznie po okazaniu umowy o pracę na etacie, z wyszczególnioną wysokością dochodów, z chorą babcią – no bez jaj! Żadnych chorych babć, najwyżej do czterdziestki, starsi mogą przecież umrzeć.” Takie rzeczy słyszą ludzie szukający lokalu na wynajem dla całej, dużej rodziny – a to typowy obraz ludzi uciekających przed hałasem: rodzina z dziećmi, które muszą się uczyć i mieć do tego warunki, często z jedną lub dwoma osobami starszymi w postaci rodzica lub rodziców w podeszłym wieku i często w złym stanie zdrowia, co w dużym stopniu warunkuje determinację w poszukiwaniu takiego miejsca do życia, gdzie nie ma hałasu. A do tego jeszcze dorobek życia: wszystkie te rzeczy, małe i duże, dziwne, sentymentalne, które zapełniają mieszkania i domy na przestrzeni lat.
Uciekając przed hałasem, szykując się do sprzedaży mieszkania czy domu trzeba je zabrać ze sobą. Przenieść najpierw do wynajmowanego, później do docelowego miejsca zamieszkania. „Z gratami mi się będzie wprowadzał? No mowy nie ma, dziadostwo jakieś mi tu naściąga” – usłyszała jedna z osób poszkodowanych przez hałas oznajmiwszy panu oferującemu dom na wynajem, że musi przenieść ze sobą wszystkie meble i przedmioty, jakie zgromadziła w domu rodzinnym. Sama przeprowadzka w znaczeniu przewozu rzeczy też kosztuje niemało. Trzeba liczyć się z tym, że jeden kurs z meblami samochodem dostawczym kosztować będzie od 1000 zł wzwyż. Za ile takich kursów trzeba zapłacić, zależy od ilości posiadanego wyposażenia. Jeśli rodzina jest kilkuosobowa także ten wydatek zaczyna robić się bardzo znaczący.
Zestawienie tego stanu rzeczy ze standardową poradą „znawców” o tym, że „jak coś się nie podoba, to się można wyprowadzić” powoduje jedynie smutne refleksje na temat sytuacji ludzi poszkodowanych przez hałas. Każdy, kto jest narażany na destrukcję zdrowia przez uciążliwe dźwięki chciałby się wyprowadzić i znaleźć bezpieczną przystań, ale to czy naprawdę „można” jest sprawą dyskusyjną.
Sam usłyszałem „nie musisz tu mieszkać, nikt ci nie kazał. jak ci się nie podoba to się wyprowadź”, oraz różne warianty stwierdzenia, że „inni mają gorzej”. Najpierw starałem się nie komentować tych uwag aby niepotrzebnie nie sprawiać sytuacji jeszcze gorzej napiętej, po czym już nie mogłem tego słuchać i odpowiadałem „taki jesteś mądry to się zamień”. Po czy już dalszego komentowania na tą modłę nie było, może coś docierało. Za takim komentowaniem stoi wygodnictwo, dopóki nie uznasz, że ktoś ma problem, to się nie czujesz zobowiązany żeby tej osobie pokrzywdzonej pomóc. Więc oni to bagatelizują. Czy świadomie czy nie to tego nie wiem. Mówię o osobach z kręgu bliskich. Wolą zrobić sobie w głowie obraz mnie jako osoby nadmiernie wrażliwej, mającej bezzasadne pretensje do hałasujących, trzymać się gadki „inni jakoś żyją”, „innym nie przeszkadza”, „szukasz problemu gdzie go nie ma”. Z czasem zrobiłem się złośliwy, jednej ciotce gdy zaczęła mieć bóle kolan, ale do mnie ciągle miała uszczypliwe uwagi z tych powyżej powiedziałem kiedyś, jak narzekała, że trudno jej chodzić po schodach odpowiedziałem „inni jakoś chodzą”, co było dokładnym odbiciem jej słów wielokrotnie powtarzanych do mnie, że „inni jakoś żyją i nie narzekają na hałas, a ty Marek przesadzasz”. Jak ja to do niej powiedziałem jeden raz, to teraz jest obrażona na mnie, jak ona do mnie mówiła, to było z jej perspektywy wszystko „OK”, chociaż dwa lata nie mam normalnego snu i chodzę na ostatnich nogach. Dla ciotki to nic takiego, ale jak jej coś doskwiera to mam się martwić i być usłużny. Tak to jest. Obojętność i patrzenie jak kolejne problemy od hałasu powodują następne, to dostałem od bliskich.
Ech, tak to jest. Sama właśnie przymierzam się do przeprowadzki do nowego mieszkania, bo dotychczasowe jest za głośne. A znalezienie dobrego i cichego mieszkania też nie jest proste. Tu gdzie mieszkam, bloki w drugiej linii zabudowy są z reguły bez windy, a bloki z windami są przy ruchliwych ulicach :-/
Czyli nie ma ratunku dla osób którym sasiad muzyką zakłóca spokój? Trzeba się po prostu wyprowadzić?
Są opisane różne sposoby. Poczytaj artykóły w dziale prawnym to znajdziesz jakie przepisy.
Proszę pomyśleć – skoro Sąd uznał za zakłócanie ćwiczenia i wprawki pianisty https://wiadomosci.wp.pl/2000-zl-grzywny-za-gre-na-fortepianie-sasiedzi-doprowadzili-do-skazania-i-wyprowadzki-artysty-6425473704621697a
– to nie będzie problemu z osobnikiem używającym nagłośnienia! Trzeba tylko konsekwencji i determinacji….
Pozdrawiam cicho.
Tak, jestem ofiarą hałasu. Oczywiście większość osób gdy mówię o problemie kwituje go uśmieszkiem. Co gdy mnie nie stać na zmianę mieszkania? A przyczyną hałasu są imprezy organizowane pod blokiem przez urząd gminy? Jestem załamana.
Proszę odezwać się mailowo do naszej redakcji (redakcja@corazglosniej.pl), mamy wgląd w dokumentację podobnych spraw, możemy podpowiedzieć Pani jakie działania podejmowały inne osoby i grupy mieszkańców w podobnych przypadkach.
Z serca dziękuję ❤️
Mam osobnika który twierdzi że ma prawo do słuchania muzyki tak żeby nie przekraczało u mnie 55 db. Złożyłem zawiadomienie, sasiad raz nie przyjął mandatu na innych interwencjach dostawał pouczenia. Rozmawiałem z prawnikiem mówił że skoro nawet sad go skaże i da mu grzywnę to jest przekonany że to nic nie pomoże i ze skutek innych działań będzie mizerny. Nikt go do więzienia nie zamknie za to.
Sąsiad nie może sprawiać aby Pana mieszkanie przestawało się nadawać do użytkowania zgodnie z przeznaczeniem. Mówi o tym Art. 144 Kc. Jeżeli nie może Pan w swoim mieszkaniu normalnie funkcjonować (wypoczywać, spać, uczyć się, czuć się bezpiecznie), to trzeba zebrać dowody, które potwierdzają ten fakt i znaleźć prawnika, który rozumie specyfikę postępowań związanych z hałasem.
Sąsiad prawdopodobnie znalazł gdzieś informacje o tzw. normach hałasu, stąd powołuje się na wspomniane przez Pana 55 dB bez zrozumienia czego wartość ta dotyczy.
A zakładając, że ma rację z tymi normami, to czy jest szansa na uciszenie go ? Myślę , że grzywna z sądu o ile ja dostanie, bo policja wkrótce skończy składać wniosek nie będzie wielką karą.
Wyniku sprawy sądowej nie da się z góry przewidzieć. Rezultat zależy od dowodów i argumentów, które przedstawią strony. Jeśli jest to „słowo przeciwko słowu”, to skończy się ewentualnie na niewielkiej grzywnie dla sąsiada. Natomiast jeśli będzie miał Pan konkretne dowody ilustrujące w jaki sposób ten hałas przenika na teren Pana nieruchomości i utrudnia normalne korzystanie z niej wówczas wyrok sądu może polegać na przykład na nakazie wykonania izolacji akustycznych przez sąsiada w jego mieszkaniu, na jego koszt. Taki wyrok w praktyce kończy się wyprowadzką pozwanego, ponieważ sprzedaż mieszkania będzie opłacać mu się bardziej niż wydawanie kilkudziesięciu tysięcy złotych (lub kilkuset – zależy od wielkości mieszkania) tylko po to aby móc za głośno słuchać muzyki.
Jeśli to będzie miało charakter uporczywego nękania, to wejdziemy w kategorię karną art.190KK, a wtedy to już jest poważna sprawa!
Policja zastanawia się nad uporczywym nękaniem. Ale nie dają gwarancji jaki będzie final sprawy, dostali notatki godzin słuchania oraz nagrania. Pomiar db mam ale nie wiem jakie są normy, zmierzone mam 49 ale nie dołączyłem tego do dowodów.
Mówienie o uciążliwości tylko w kontekście normy to bardzo duże uproszczenie. Jaki jest zakres częstotliwościowy, jaki jest charakter przekazu, czy jest regularność i stałe tempo, czy to się zmienia, czy jest też towarzyszący temu przekaz werbalny, ile godzin i o jakich porach, czy to ma charakter powtarzalny itd. Norma ograniczająca się do wskazania poziomu ciśnienia akustycznego wyrażanego w dB, to tylko punkt wyjściowy, a sprowadzenie hałasu do poziomu normatywnego nie warunkuje ustania uciążliwości…
Codziennie po kilka godzin między 16 a 21, dowody to notatki, nagrania dyktafonem. Dziś czytałem wyroki sadu który stwierdził że skoro normy nie są przekroczone, nie ma tematu upraszczając.
Zależy to od przepisów wyszczególnionych w powództwie. Jeżeli powództwo dotyczy doprowadzenia hałasu do poziomu normatywnego wówczas oczywiście nieprzekraczanie norm skończy się oddaleniem powództwa.
To w takim razie na jakie przepisy powołać się żeby powództwo było zasadne ? Jeśli teraz sąd ukarze sasiada z wniosku policji czy to będzie istotne w kontekście późniejszego powództwa cywilnego ?
Tak, wyrok w sprawie karnej jest wiążący dla sądu w sprawie cywilnej. Jak to dokładnie wygląda opisaliśmy tutaj: https://corazglosniej.pl/jak-samemu-uciszyc-sprawce-halasu/
Natomiast na jakie przepisy dokładnie można powołać się w Pana konkretnym przypadku tego nie odpowiem Panu na podstawie wyrywkowych komentarzy. To będzie w stanie ocenić kancelaria prawna, która przeprowadzi na początek analizę dotychczasowej dokumentacji, potencjalnie zrobi także wizję lokalną, dopyta Pana o wszelkie dodatkowe okoliczności na tej podstawie wybierze do pozwu przepisy najbardziej adekwatne dla tej sprawy. Najpowszechniej stosuje się Art. 144 Kc. o czym już Panu wspominałem, ale nie tylko. Przepisów, na które powołują się poszkodowani przez hałas jest więcej i to już prawnik musi dobrać, które będą najbardziej pasujące do przypadku.
Wychodziłem w życiu z największych kłopotów, pokonywałem naprawdę duże problemy, jednak przegrałem z hałasem z boiska, sam w to nie wierzę … były sportowiec , aktywny rodzic , poległem na całej linii.
Ze względu na przeciągający się proces sądowy o likwidację boiska , po 4 latach we własnym domu jak w więzieniu, musiałem się wyprowadzić i zamieszkałem … w swojej własnej firmie
… a idzie już drugi rok.
Dom stoi pusty w imię dobra społecznego.
Ma Pan szczęście w nieszczęściu mając dokąd uciec, my nie mamy dokąd. Dom jest naprzeciwko zakładu. Dom mieli rodzice od lat 50 zbudowany. Zakład dopiero w roku 1995 powstał. Początkowo była jedna linia produkcyjna i kończyli o 16. To nie był problem. Huczało, ale kończyło, punkt 16 otwierali bramy i robotnicy szli, to za dzieciaka pamiętam. Później Unia Europejska, kapitały, modernizacja, rozbudowa i coraz głośniej, jak nazwa tego portalu – trafiona. Ojciec się szarpał z tym właścicielem, znał go od młodego, prosił, groził na przemian zgłaszaliśmy do Sanepidu, później to się zmieniło, zgłoszenia trzeba było do WIOŚ. Oni powiadamiają o dniu przyjazdu, co za kpina. Na ich przyjazd jedna linia czynna jak w latach 90-tych. Kłamią w żywe oczy, że na pandemii zatrzymali pozostałe z nierentowności. Tamci w to wierzą, choć my im mówimy, że to kłamstwo. W papierach się zgadza. Jedna linia to jest nic. I tak latami. Całe życie od mego dzieciństwa zniszczone tym hałasem, ojciec świętej pamięci zmarł na zawał w roku 2016 na miejscu, przynajmniej że nie cierpiał, ale my z matką zostaliśmy. Matka na rencie, ja na zwolnieniu lekarskim, zaburzenia neurologiczne. Nie ma pomocy znikąd. Modlimy się, żeby to się skończyło, wszystko jedno jak.
P. Stefanie!
Skoro ścieżki polubownego rozwiązania sprawy i droga administracyjna zawiodły – pozostają jeszcze dwie możliwości: pismo do Ministerstwa Klimatu i Środowiska z opisaniem Państwa sytuacji i braku możliwości pomocy administracji państwowej w rozwiązaniu problemu oraz droga sądowa. Do tego potrzebne są dobrze udokumentowane dowody: materiały video/audio pokazujące istotę naruszeń oraz dokumentowanie notoryczności naruszeń – proszę sobie w tym celu założyć zeszyt i notować każdego dnia o której hałas się zaczyna i o której się kończy… – sąd uwzględnia takie dowody. Jeśli z tego powodu leczy się Pan neurologicznie to proszę poprosić neurologa o zaświadczenie wskazujące na przyczyny dolegliwości.
Pozdrawiam cicho.
Nie wiedziałem, że można napisać do Ministerstwa. Opiszę moją sytuację tam. Dziękuję za poradę.
Hałas to oddziaływanie środowiskowe i drugi obok zanieczyszczeniu powietrza z największych problemów ludzkości – jeśli spojrzy Pan na zapisaną w Konstytucji RP Zasadę Zrównoważonego Rozwoju – to zasadne wydaje się szukanie pomocy na wyższym szczeblu, jeśli na niższych na pomoc tę liczyć nie można….
Pozdrawiam cicho!
Proszę zapoznać się z art. 5
i art.74 Konstytucji RP.
My musieliśmy uciekać z domu, gdy wystąpiliśmy przeciwko boisku – tutaj zobaczy Pan co się działo…https://we.tl/t-4beVvt2H7r
To czego byliśmy świadkami mając 5 metrów do obiektu sportowego nie da się w ogóle opisać.
Mam nadzieję, że teraz po decyzji sądu, będzie Pan mógł wrócić, albo przynajmniej sprzedać po normalnej cenie….
Pozdrawiam cicho.
Witam. Mam pytanie. Mój sasiad jest audiofilem, wprowadził się do mieszkania obok rok temu, wszystkie dostępne środki dogadania się zawiodły, panele akustyczne nie pomogły, gość slucha bo ma do tego prawo. Czy istnieją jakieś przepisy które traktują audiofila ulgowo ? Gość się przyznaje do bycia audiofilem jakby to była jakaś przepustka, z tego samego powodu odmówił również mandatu. Sprawa w sadzie karnym sieszcze się nie odbyła.
Nie, nie ma takich przepisów. Sąsiad nie ma prawa naruszać nietykalności Pana mieszkania – w tym przypadku robi to dźwiękiem. Jego zachowanie podlega pod art. 144 Kc w sytuacji jeżeli nie może Pan swobodnie korzystać z własnej nieruchomości z powodu jego zachowania i immisji, które on generuje. Jeżeli dźwięk jest tak głośny, że nie pomógł montaż paneli akustycznych, to można przyjąć z góry, że jest to hałas daleko poza tzw. „przeciętną miarę”. Tłumaczenia sąsiada przytoczone przez Pana są absurdalne, nie stawiają w najlepszym świetle jego stanu umysłowego. To tak jakby kleptoman domagał się zwolnienia z przestrzegania prawa, bo jest kleptomanem – kompletny nonsens. Mam nadzieję, że sprawa karna przyniesie Panu uczciwe rozstrzygnięcie.
Witam. A ile czasu może trwać procedura ? , policja 17 lipca przekierowała sprawę do sądu. Do dziś nic, a Meloman ma wszystko w nosie. Właśnie wróciliśmy z wakacji i już zapomnieliśmy ze na nich byliśmy.
Niestety Sądy są w fatalnej sytuacji – weryfikacja neo-sędziów plus zawalenie sprawami frankowiczów. Na jeden ruch czeka się przeciętnie 3mce…
Przytoczyłbym dowcip jaka jest różnica pomiędzy…., a ……, ale nie wypada.
Tak samo jak nie wypada nazywać kogoś, kto narusza prawa sąsiada do ciszy audiofilem.
Audiofil to miłośnik nie tylko możliwie liniowego przekazu samej muzyki, ale też szeroko pojętej harmonii z otoczeniem i określając go tym szlachetnym mianem po prostu mu Pan pochlebia. On ma oczywiście prawo słuchać – tak jak Pan ma prawo nie słuchać! Pzdr. cicho.
Po tym co sama przeszłam jestem takiego zdania, że znalezienie domu cichego z agencją nieruchomości, to jest niemożliwe. Z mężem, synem synową oraz wnukami próbujemy wymienić dom, gdzie mamy hałas więc nie chcemy go dłużej zamieszkiwać na dom w cichym otoczeniu. Począwszy od lutego 2024 aktywnie zgłosiliśmy się do kilku biur nieruchomości, już początkowo tak doradzili nam znajomi, żeby nie brać tylko jednego, ale kilka, żeby poszło szybciej. Obecnie mamy październik a dom jaki chcieliśmy zakupić najchętniej na czerwiec, mając na myśli iż hałas latem jest najgorzej głośny, dom nie został znaleziony. Moje ostrzeżenie dla innych w tej samej sytuacji jest takie, że agenci nieruchomości są nieuczciwymi naciągaczami. Wyciągali nas w miejsca na tak zwane „oględziny” powodując konieczność u syna i synowej brania dni wolnych w firmach gdzie pracują. Przywiedli nas w miejsca, gdzie zdarzały się domy jakie miały hałas gorszy niż w naszym! Mąż jednej z agentek urządził za to awanturę, co nie jest powodem do dumy, chcę napisać jednak na przestrogę dla innych. Ona wyciągnęła nas do miejsca gdzie obok domu na sprzedaż znajduje się zakład przetwórstwa tkanin słychać więc na posesji ŁOMOT czegoś w rodzaju przemysłowego krosna, może jakiejś podobnej maszyny. Ktoś kto ma ten dom na pewno chce go sprzedać z powodu tego hałasu, a ona nas okłamała, że dom jest bardzo ładny i cichy, dla dużej rodziny, nie mieszkają obok żadni hałaśliwi sąsiedzi, dokładnie to powiedziała. To było naciągactwo. Tak, to prawda, że „nie mieszkają hałaśliwi sąsiedzi” ponieważ NIKT tam nie byłby w stanie mieszkać, nawet taki, jak nasi sąsiedzi, co puszczają ciągle głośną muzykę świątek, piątek i niedziela, a od grilla nie odchodzą. Zakład jest jednak także formą „sąsiada”, co już zataiła, jak tam nas wabiła abyśmy pojechali zobaczyć. Kolejny dzień zmarnowany i nerwy. Agenci nigdy nie chcą z góry podawać jaki adres ponieważ traktują klienta jako OSZUSTA chcącego ich ominąć by dogadać się samemu z właścicielem domu. Na finał jesteśmy rozgoryczeni. Nadchodzi zima, a nowego domu nie mamy nadal, jeszcze trudniej będzie teraz jeździć i sprawdzać. Nasz sąsiad z koszmaru za to się będzie świetnie bawił kolejne miesiące, jemu nie wadzi czy zima czy lato, dla niego każdy czas na imprezowanie nadaje się. Może nawet 1 listopada. Odradzam Państwu agencje nieruchomości, czego jednak jestem świadoma, to co tu zrobić? Jak szukać domu by znaleźć? Zastanawiamy się nad tym co możemy zrobić dalej. Już teraz wiemy, że na naszym domu, gdyby miał sprzedawać go agent nieruchomości, będą oni próbować innych OSZUKAĆ tak, jak próbują oszukać nas wmawiając, że jest cicho i spokojnie.
TO ZDANIE W ARTYKULE JEST CAŁĄ PRAWDĄ
Pierwsze zetknięcie z ogłoszeniami o domach na wynajem będzie optymistyczne: praktycznie wszystkie dostępne oferty dotyczą lokali opisanych jako „ciche i w spokojnej okolicy”, „pozwalające odpocząć od zgiełku miasta”, „gwarantujące śpiew ptaków o poranku”
Agencje oszukują, kłamią, manipulują. Jest mi bardzo przykro, chcielibyśmy tylko znaleźć cichy dom.
Serdecznie Pani współczuję, przechodzimy przez to samo.
Teraz chcą już 2-3krotność czynszu jako kaucję zabezpieczającą. Wychodzi to przy najtańszych domach 8-12 tysięcy oddane w depozyt komuś, kogo nie znasz i żadnej gwarancji czy zwróci te pieniądze przy wyprowadzeniu się. Biuro nieruchomości za to żadnej odpowiedzialności nie bierze, tylko jeszcze swoje 4 tysiące za posługę, zazwyczaj polegającą na otwarciu drzwi na zwiedzenie. Usługa droga jak na Zachodzie, a jakość usługi jak na Wschodzie, żadnej pewności nie masz w co wdepniesz. Pewne jest tylko, że trzeba drogo płacić, wszystko pozostałe jest zagadką. Można się wpakować gorzej, niż się ma, i jeszcze wyzbyć się wszystkich oszczędności. Chciałbym żeby była w Polsce dostępna eutanazja, wolałbym niż pod most.
odkąd w naszym bloku zamieszkali sasiady u dolu, normalnie nie da sie funkcjonowac we wlasnym mieszkaniu. ciagle slyszymy przesuwania mebli, biegania dzieci, krzyki, piski, od szostej rano az do polnocy. Przez ten halas porzucilem boga, zainteresowalem sie satanizmem. codziennie zlorzecze sasiadom czyli ze zycze im najgorszych chorob takich jak rak, rdzeniowy zanik miesni, lamliwosc kosci. kiedys taki nie bylem. przeklenstwa u mnie w domu pod adresem sasiadow leca w kazdej minucie zycia.
niestety u nas nic sie nie da zrobic z halasem. malo tego, w nowobudowanych mieszkaniach jest jeszcze gorzej. powinni zrobic tak, ze ci co budowali te mieszkania, musza na sile w nich zamieszkac i to najlepiej w srodku. wtedy by sie trzy razy zastanowili zanim przyoszczedza na materialach.
ciesze sie, ze zycie ludzkie nie jest dlugie.
Bardziej jest prawdopodobne, że zadziała klątwa niż WIOŚ.
Jesteśmy w trakcie szukania domu na wynajem o czym mogę powiedzieć krótko, że kontakt z agentami nieruchomości i właścicielami nieruchomości to jest droga przez piekło. Na początku z powodu hałasu wyjeżdżaliśmy do domków na wynajem krótkoterminowy. Nasza sytuacja dotyczy hałasów w bloku. Dopóki sądziliśmy, że uda się uregulować problem i go pokonać to stawialiśmy na krótsze wyjazdy. Rok upłynął, po tym roku widzimy, że nie wytrzymamy, zaczęliśmy szukać domu na długoterminowy wynajem. Zawsze myślałam, że wynajem nieruchomości to będzie czysta formalność. Przecież płacę za usługę, a właściciel chce zarobić. Do tego przy wynajmie rocznym to jest kilkadziesiąt tysięcy czystego zysku, ogromne pieniądze. Kiedy uciekałam od hałaśliwych sąsiadów do domków letniskowych, byłam wręcz rozpieszczana. Właściciele prześcigali się w uprzejmości, dostawaliśmy dodatkowe udogodnienia chociaż zarobek dla właścicieli przy tych wynajmach to są grosze jeśli porównać do trwającej minimum rok umowy wraz z dziesięcioma tysiącami kaucji. Taki kredycik dla właściciela bez oprocentowania, pytam: czemu to jest w ogóle legalne? Do domków krótkoterminowych jeżdżą często imprezowicze, ekipy na wieczory kawalerskie, panieńskie, dzieciarnia obrzygująca ściany, bo się najedzą na wakacjach dziwnych rzeczy po kioskach przy plaży, tam ryzyko zniszczenia czegoś jest o wiele, wiele większe niż przy stałym, typowym zamieszkaniu, gdzie kto i po co miałby niszczyć dom, gdzie sam mieszka na długo, a w krótkoterminowych nigdy nie biorą z góry kaucji na poczet możliwych, właśnie nawet nie wiem czego, dewastacji? Odbiegłam od tematu trochę, a chcę napisać, że teraz, kiedy szukam czegoś na dłużej, jestem w szoku. Agenci nieruchomości i właściciele mają listę wymagań dłuższą niż mogłabym sobie kiedykolwiek wyobrazić. Wybrzydzają na wszystko, przepytują o osobiste rzeczy nachalnie i bezczelnie, co w ogóle nie powinni mieć miejsca. Oczekują pieniędzy tak wysokich, że to się ma nijak do jakości tych domów, a najbardziej nijak do jakości tej usługi, do poczucia komfortu jakie powinno być „w cenie” jeśli chcą 5000, 7000, 10 000 zł czy jeszcze więcej miesięcznie. A ja czuję się jak zbrodniarka, że w ogóle śmiem mieć pytania dotyczące domu i współpracy na wiele miesięcy, jak intruz, jakbym to ja miała prosić o łaskę, a nie oni szukać klienta na podpisanie długiej intratnej umowy. W każdej rozmowie musimy udowadniać z partnerem, że jesteśmy „godni” wpakowania do kieszeni właściciela domu grubych pieniędzy. Tyle ulgi, że czytając artykuł i komentarze widzę, że nie ja jedna to przechodzę, jednak już nie mamy siły na więcej.
W pełni się z Panią zgadzam. Uważam, że ta sytuacja jest wynikiem braku możliwości publicznej oceny pracy agentów nieruchomości oraz w ogóle nieruchomości przeznaczanych na wynajem długoterminowy wraz z oceną jakości usługi świadczonej przez właścicieli danej nieruchomości. Taka możliwość, gdyby istniała, to na pewno pomogłaby w uregulowaniu tego, jak wygląda rynek wynajmów długoterminowych i zachowanie ludzi świadczących te usługi. Prawo też nie pomaga. Jak na razie jest tak, że większa i skuteczniejsza ochrona jako klientowi przysługuje Pani, mnie i każdemu innemu, jeśli chcemy kupić kredki za 20 zł niż wtedy, kiedy przeznaczamy po kilka tysięcy złotych miesięcznie na wynajem nieruchomości. Pozdrawiam! Agnieszka
Dodam czego tutaj nie napisano, że w mniejszych miastach i ich okolicach domów na wynajem nie ma.
Nie są wystawiane takie oferty.
W okolicach dużych miast jest bardzo drogo, jednak oferty są, choć niewiele.
Ktoś kto ma hałas w małym mieście lub jego okolicy nie ma dokąd pójść, pomimo nawet posiadania pieniędzy na wynajem i ucieczkę od hałasu. Sytuacja jest więc całkiem beznadziejna.