Jest szansa na to, że ludziom mieszkającym w zabytkowym centrum Krakowa będzie wolno spać w nocy. Radni zasiadający w Komisji Ochrony Środowiska jednogłośnie przyjęli projekt uchwały ograniczającej możliwość używania głośników od 22 do 6 rano.
Projekt uchwały ograniczający możliwość hałasowania za pośrednictwem instalacji nagłośnieniowych na zewnątrz lokali gastronomicznych i rozrywkowych jednogłośnie przyjęła Komisja Ochrony Środowiska Rady Miasta Krakowa. Teraz przyjrzą mu się eksperci i opracują dokumentację, która przesądzić ma o ostatecznej decyzji Rady Miasta w tej sprawie.
Władze miasta – jeśli chcą – to mogą skutecznie doprowadzić do ograniczenia hałasu płynącego z różnorodnych instalacji nagłośnieniowych na podstawie art. 157 Prawa Ochrony Środowiska, który stanowi iż:
1. Rada gminy może, w drodze uchwały, ustanawiać ograniczenia co do czasu funkcjonowania instalacji lub korzystania z urządzeń, z których emitowany hałas może negatywnie oddziaływać na środowisko, z zastrzeżeniem ust. 2.
2. Ograniczenia, o których mowa w ust. 1, nie dotyczą instalacji lub urządzeń znajdujących się w miejscach kultu religijnego.
Po przepis ten sięgnęli więc w Krakowie przedstawiciele ruchu obywatelskiego „Zabytkowe Centrum” i na nim oparli projekt uchwały antyhałasowej, wzorowany na podobnym, obowiązującym już w Poznaniu.
ścisłe centrum Krakowa czyli najbardziej wartościowa kulturowo część miasta, to w wielu punktach niemal całodobowa dyskoteka
Nazwijmy w tym momencie sprawy po imieniu: ścisłe centrum Krakowa czyli najbardziej wartościowa kulturowo część miasta, to w wielu punktach niemal całodobowa dyskoteka, gdzie z prawie każdej bramy, witryny, piwnicy i budy dobiega inna dudniąca muzyka. Doszło więc do całkowitej dominacji akustycznej ze strony przedsiębiorców prowadzących usługi gastronomiczne i rozrywkowe nad przestrzenią, która jest wspólna. Wspólna nie tylko w rozumieniu współdzielenia jej z ludźmi, którzy na tym terenie mieszkają, ale też z osobami prowadzącymi inną działalność – na przykład kulturalną, edukacyjną, twórczą – naznaczoną w tym momencie cudzym hałasem, wobec czego w wielu przypadkach po prostu uniemożliwioną.
Przyjrzyjmy się przykładowi. Na poniższym nagraniu widzimy i słyszymy losowo wybrany fragment ulicy Floriańskiej w biały dzień około południa.
Nad całą przestrzenią w sposób oczywisty dominuje amerykańska muzyka dance emitowana z głośnika w bramie. W tym samym miejscu mamy też jednocześnie kilkaset osób, z których każda ma inne upodobania muzyczne, inne przekonania, inną wrażliwość na bodźce, rozbieżne powody przebywania w tym miejscu, jest w innym wieku, stanie zdrowia, i tak dalej. Jednak osoba, do której należy głośnik zmusza wszystkich w tym samym stopniu aby będąc tam, słuchali wybranej przez tę osobę muzyki, chociaż przestrzeń, w której są oni do tego zmuszani, do tej osoby nie należy. Teraz niniejszy przykład należy przemnożyć kilkaset razy i mamy obraz tego, co dzieje się w ścisłym centrum Krakowa.
Zorganizowaną walkę z tym stanem rzeczy mieszkańcy zaczęli w połowie 2024 roku. Zainicjował ją prawnik Ryszard Rydiger, ten sam, który złożył projekt uchwały antyhałasowej. Zrobili to ponieważ władze miasta nie reagowały na żadne indywidualne prośby ani zgłoszenia, a te trafiały do Urzędu Miasta, Straży Miejskiej i na Policję od wielu już lat. – Zamykanie okien, zatyczki w uszach, dzieci pozbawione dzieciństwa, możliwości samodzielnego wyjścia chociażby na podwórko kamienicy, tak wygląda ta rzeczywistość – mówi Mariusz Kogut, mieszkaniec ulicy św. Tomasza. – Coś drgnęło, gdy media zaczęły drążyć temat, społeczeństwo zaczęło dostrzegać, że to, co tutaj się dzieje, nie jest w porządku – dodaje.
Nie chodzi jednak w żadnym razie o walkę z faktem, że miasto jest żywe i różnorodne aktywności ludzkie generują przeróżne dźwięki, jakie w naturalny sposób składają się na pejzaż dźwiękowy miasta. Chodzi o postawienie weta takiej dominacji akustycznej, jaką przedstawia załączony przykład. Muzyka z głośników, która zawłaszcza przestrzeń wspólną i prywatne przestrzenie mieszkalne, nie staje się tutaj częścią owego typowego dla miast pejzażu dźwiękowego, ona go zagłusza.
Przedstawiciele „Zabytkowego Centrum” uważają, że tak dłużej być nie może aby potrzeby i życzenia tylko jednej grupy definiowały sposób korzystania ze środowiska przez wszystkich innych. Dlatego powstał projekt „Uchwały Rady Miasta Krakowa w sprawie ograniczenia czasu nadmiernego używania urządzeń nagłaśniających w strefie zamieszkania, pomiędzy godziną 22:00 a 6:00 rano na terenie miasta Krakowa”, który zakłada ograniczenie czasu funkcjonowania instalacji i korzystania z urządzeń, z których emitowany hałas może negatywnie oddziaływać na środowisko, w tym w szczególności urządzeń nagłaśniających, od poniedziałku do niedzieli od godz. 22.00 do godz. 6.00 następnego dnia. Z ograniczeń tych wyłączone byłyby urządzenia i instalacje zlokalizowane w lokalach zabezpieczonych przed wydostaniem się hałasu na zewnątrz budynku oraz wykorzystywanych przy okazjonalnych, publicznych uroczystościach lub imprezach kulturalnych, naukowych, rozrywkowych lub sportowych i zgromadzeniach – odbywających się w oparciu o stosowne pozwolenia, zgłoszenia lub uzgodnienia, oraz uroczystościach i imprezach związanych z kultem religijnym. Projekt ten Komisja Ochrony Środowiska Rady Miasta Krakowa jednogłośnie przyjęła na posiedzeniu w dniu 15 stycznia i przekazała do dalszego procedowania.
Mieszkańcy wprost mówią o tym, że ich błagania o rozwiązanie problemu pozostają bez odpowiedzi od niepamiętnych czasów.
Czujny czytelnik może zadać sobie pytanie czy tutaj nie wkradł się jakiś błąd. Czy na pewno trzeba aż specjalnej uchwały do tego aby doprosić się ośmiu godzin w ciągu doby, niewątpliwie niezbędnych do tego aby móc spać i nie umrzeć z wyczerpania? Póki co przecież nawet obsesyjna konieczność zarabiania na turystach przez całą dobę nie wygra z faktem, że organizm ludzki na całkowicie biologicznym poziomie potrzebuje nocnego spoczynku. Otóż nie, błędu tutaj nie ma. W Krakowie trzeba prosić zwolenników hałasowania głośnikami na ulicach o to aby pozwolili ludziom spać, a władze miasta muszą się zastanowić czy to ma sens. Postawmy tutaj kropkę i cieszmy się, że w ogóle doszło do jakiegoś ruchu, którego nie udało się wcześniej wywalczyć przez całe dekady.
Mieszkańcy wprost mówią bowiem o tym, że ich błagania o rozwiązanie problemu pozostają bez odpowiedzi od niepamiętnych czasów. – My sobie z tym nie radzimy, na to nie ma żadnego sposobu, żadne izolacje akustyczne nie pomogą na wulgarne pijaństwo, które rozgrywa się tutaj na ulicach – mówi Jagoda Brandys, mieszkanka ulicy Szewskiej, prowadzącej do Rynku Głównego. – Nasze życie to wegetacja, szczególnie w lecie, nie da się okna otworzyć. Ta sytuacja stanowi zagrożenie dla zdrowia. Moje dziecko, które jest obecnie w klasie maturalnej, od dawna śpi w zatyczkach, co skończyło się problemami laryngologicznymi. Lekarz specjalista stwierdził, iż nie można tak długo używać zatyczek non-stop, każdej nocy, w czasie nauki i tak dalej, ponieważ to prowadzi do dolegliwości i chorób. Ale tutaj nie da się nie używać zatyczek, oznaczałoby to, że w ogóle nie pójdzie się spać.
Zakładnikami swojego mieszkania są też inni sąsiedzi Pani Jagody, którzy również boją się agresywnego, pijanego tłumu. Tutaj hałas w prostej linii przechodzi w przemoc, ponieważ ludzie ci wielokrotnie wcześniej bywali zaczepiani, popychani, wyzywani przez pijaną i znarkotyzowaną klientelę barów. Wszystko to w rytm skocznej muzyki, z każdego głośnika innej, dzięki czemu dużo łatwiej i szybciej można się odurzyć. Hałas też idzie do głowy, tak samo jak wódka i inne używki.
Jeśli uchwała antyhałasowa ostatecznie zostanie przyjęta przez Radę Miasta sytuacja zmieni się tak, że przez 16 godzin na dobę będzie wolno nadawać z głośników na ulicach co się któremu przedsiębiorcy podoba, byleby to mieściło się w dopuszczalnych poziomach hałasu wyznaczonych przez rozporządzenie Ministra Środowiska, a przez 8 godzin nie będzie wolno. – Uchwała ma na celu wprowadzenie racjonalnych ograniczeń czasu funkcjonowania instalacji i urządzeń emitujących hałas, aby ograniczyć ich wpływ na środowisko i zdrowie ludzi, przy jednoczesnym zachowaniu możliwości prowadzenia działalności gospodarczej oraz organizacji wydarzeń o szczególnym znaczeniu. Ograniczenie to dotyczy dni powszednich, weekendów oraz dni świątecznych, przy czym uwzględniono odstępstwa dla nocy sylwestrowej (31 grudnia/1 stycznia), co jest zgodne z powszechną praktyką i tradycją świętowania – napisał we wniosku Ryszard Rydiger, przewodniczący ruchu „Zabytkowe Centrum”, dodając, że podjęcie uchwały jest niezbędne dla ochrony zdrowia mieszkańców Krakowa, poprawy jakości życia oraz minimalizowania negatywnego wpływu hałasu na środowisko. Uchwała wprowadza rozwiązania zgodne z obowiązującymi przepisami prawa i dobrymi praktykami w zakresie ochrony środowiska, uwzględniając jednocześnie interesy różnych grup społecznych i podmiotów gospodarczych.
Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej, czyli stowarzyszeniu zrzeszającemu przedsiębiorców od 1410 roku i to się nie spodobało, aby w ogóle jakiekolwiek ograniczenie wprowadzać. Wiesław Jopek, prezes Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej w sprzeciwie wobec projektu uchwały, który został złożony na ręce prezydenta Krakowa Aleksandra Miszalskiego, napisał między innymi, że „projekt uchwały nie spełnia warunków wynikających z konstytucyjnej zasady równości wobec prawa, a także stanowi naruszenie zasad proporcjonalności”. I trzeba wprost powiedzieć, że absolutnie się z tym zgadzamy, tyle, że nie w takim sensie, w jakim widzi to Pan Prezes. W przypadku przyjęcia uchwały przez Radę Miasta Krakowa przedsiębiorcy dostając do dyspozycji 2/3 doby na hałasowanie muzyką i komunikatami w przestrzeni publicznej poczują się poszkodowani i ograniczani, wręcz ciemiężeni, pomimo że zwykłym ludziom pozostanie jedynie 1/3 doby wolności od słuchania ich muzyki czyli biologiczne minimum konieczne na sen. Rzeczywiście nie wygląda to na równość wobec prawa ani na racjonalne proporcje.
Przedsiębiorcy podnoszą jednakże bardzo istotny argument zwracając uwagę na fakt, że poziom hałasu nie został zbadany, żadne przekroczenia nie zostały stwierdzone, a przynajmniej nie wynika to z treści uchwały. To bardzo ważny aspekt i zagwozdka, dlaczego przez ponad dwie dekady akustycznej wolnej amerykanki w stolicy polskiej kultury nikt – ani mieszkańcy ani władze miasta nie zwróciły się do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska o przeprowadzenie długookresowych pomiarów hałasu w wybranych punktach kontrolnych na terenie Starego Miasta?
Dziennikarska dokumentacja, wykonywana miernikiem spełniającym jednak wymagania norm IEC651 TYP 2 i ANSI S1.4 TYP 2, mówi nam, że wyniki pomiarów długookresowych mogłyby być niezwykle interesujące, o ile byłyby wykonane w godzinach rzeczywistego funkcjonowania lokali, a nie – powiedzmy – we wtorkowe przedpołudnie w listopadzie. Hałas niskoczęstotliwościowy, potocznie zwany basami, powodujący drgania odczuwalne przez cały organizm, jaki dobywa się z klubów i pubów, osiąga na ulicach Krakowa dość zaskakujące poziomy dochodzące weekendowymi wieczorami, gdy imprezowanie osiąga apogeum, nawet do 80-90 dB. Ten typ hałasu bardzo trudno “zamknąć” w pomieszczeniach, ale niektórzy nawet nie próbują czynić takich starań i generują go bezpośrednio w otwartej przestrzeni publicznej, jak na przykład na barkach pływających po Wiśle czy na dachach kamienic, gdzie odbywają się dyskoteki plenerowe zwane “Roof party”.
Co więcej – w niektórych przypadkach, gdy w hałasie przez nie generowanym dominuje hałas impulsowy, zasadne byłoby zastosowanie poprawki impulsowej z uwagi na jego szczególną uciążliwość dla odbiorców. Oznacza to, że do zmierzonych poziomów ekspozycyjnych należałoby dodać jeszcze tzw. poprawkę impulsową, a tego (na razie) nie robiliśmy.
Zwracanie uwagi przez przedsiębiorców na fakt, że długookresowe pomiary nie były dotychczas wykonywane jest więc z jednej strony celnym wypunktowaniem rzeczywistego braku, ale i proszeniem się o kłopoty. – Na podstawie pomiarów tego typu, wykonanych przez certyfikowane laboratorium akustyczne można, poza wszelkimi inicjatywami związanymi z uchwalaniem prawa miejscowego, wnosić pozwy o naruszenie dóbr osobistych i zadośćuczynienie w przypadku tych nieruchomości, gdzie hałas i drgania dobiegające do mieszkań nie pozwalają swobodnie korzystać z nieruchomości – wyjaśnia mec. Aniela Łebek z Kancelarii Adwokatów i Radców Prawnych Łebek, Madej i Wspólnicy.
Nie pozwalają swobodnie korzystać z nieruchomości albo – li tylko, przekraczają normy wynikające z prawa budowlanego, czyli 25 dB dla pokoi mieszkalnych i 30 dB dla pokoi połączonych z kuchnią. Dodajmy, że nowa norma budowlana zniosła podział doby na porę dzienną i nocną (przeczytaj o tym TUTAJ) – i ma obowiązywać stała wartość dopuszczalna dla całej doby, a to oznacza, że nie może być już mowy o tym, by poza godzinami nocnymi uprzykrzać komuś życie zmuszając do słuchania muzyki z głośników w jego własnym mieszkaniu. Tak niskie normy przekroczyć jest bardzo łatwo, dzień profesjonalnych pomiarów to koszt na poziomie od 2000 zł (cały tydzień od 4000 zł), a możliwa wysokość zadośćuczynienia to już wypadkowa wielkości szkód, skali przekroczeń dopuszczalnych poziomów hałasu i talentu prawnika. Jeśli osiem godzin na sen to zbyt wygórowane żądanie, to może sowite zadośćuczynienia wypłacane w gotówce poszkodowanym byłyby w sam raz dla przedsiębiorców, którzy na czym jak na czym, ale na pieniądzach się znają?
Ten artykuł mega trafnie opisuje sedno problemu. Autorka naprawdę wie, o czym pisze. Jakby sama mieszkała nad jakimś pubem. Szkoda, że nie poszła na prawo, to jest argumentacja w stylu „i pozamiatane”, poziom mistrzowski. Całkowite zrozumienie przyczyn problemu i jego znaczenia w tkance kulturowej miasta. Kłaniam się nisko, dzięki za ten tekst.
Świetny artykuł. Naprawdę dobrze napisane. Wielu osobom wydaje się, że posiadają rzetelną wiedzę na poruszany przez siebie temat, ale często tak nie jest. Stąd też moje zaskoczenie. Czuję, że powinienem wyrazić uznanie za Twój trud. Koniecznie będę rekomendował to miejsce i częściej tu zaglądał, by poczytać nowe artykuły.
Problem jest mi znany od dawna. Osobiście przestałam bywać w centrum Krakowa około 5 lat temu z uwagi na to, co tam się dzieje. Wolę pojechać na spektakl teatralny czy koncert na Śląsk, w Katowicach wiele się dzieje rzeczy wartościowych artystycznie co mnie satysfakcjonuje. Droga zajmuje dojazdowa nie mniej czasu niż przedostanie się do centrum Krakowa wiecznie zakorkowanego i samochód też nie ukrywajmy można na Śląsku bez problemu zaparkować, w Krakowie jest wiecznie problem, jakby na każdym kroku chciano „karać” ludzi za to, że jeżdżą samochodem, jakby to była zbrodnia, dla mnie jednak jest kluczowe, że w Katowicach, Gliwicach czy Zabrzu nie muszę przedzierać się przez ten właśnie hałas, co dla mnie psuło całą otoczkę „święta” jakim są chwile spędzane na kulturze. To jest zdaję sobie sprawę błahe wobec tego co muszą znosić i przechodzić przez co ludzie mieszkający w centrum. Z mojej perspektywy osoby czytającej gazety, portale, miałam takie odczucie, że nikogo ten stan rzeczy nie obchodzi. Teraz dopiero ci mieszkańcy „pojawili się”, dla mnie tak szczerze przyznając, to jest zaskoczeniem. Bo ja tę sytuację jako zwykła mieszkanka widziałam i wielokrotnie byłam poruszona skandalicznymi naprawdę scenami jakie były na ulicach, to dudnienie, tak jak tutaj w nagraniu mnie przyprawia o zawroty głowy, ja tego nie mogę znosić, a mam dopiero 36 lat. Nie jestem staruszką w złym stanie zdrowia, mam w pełni dobre zdrowie. Wracając jednak do sprawy, ja pamiętam jeszcze sceny dantejskie z narkomanami zaczepiającymi ludzi, kiedy byłam nastolatką, to się działo w centrum miasta. Oni potrafili zaczepiać, nachalnie popchnąć nawet, darli się między sobą, widywałam bijatyki, szarpaniny, ludzie przechodzili obojentnie. Zastanawiałam się dlaczego to ma miejsce, czy nikt nie mieszka w tych kamienicach żeby urządzić jakiś protest? Jeśli protesty były, to niewidoczne. Miałam sprzeczne myśli, najbardziej takie, że większość tych mieszkających w centrum pewnie żyje z tej pijanej czeredy więc nie protestują tylko się bardzo cieszą, albo, że posprzedawali mieszkania i piwnice za miliony jakimś baronom narkotykowym, którzy to wszystko tak urządzili jak widać. Mnie jako osobie nie mieszkającej w samym centrum tylko na Prądniku Białym, było żal miasta, bo jest takie piękne, a zrobiła się z niego melina, ale nie czułam się abym miała prawo i powody ingerować w to co się dzieje albo jakoś zabrać głos? Gdzie? Do kogo o tym powiedzieć co myślę? Zresztą kogo to obchodzi co myślała wtedy studentka a teraz zwykła pracownica w firmie nie powiązanej w ogóle z kulturą, architekturą, niczym takim. To co tutaj przeczytałam jest dla mnie w większości zaskakujące, odbieram te wszystkie działania jako spóźnione o jakieś 20 lat, jednak to chyba dobrze, że one są. Kraków to wspaniałe miejsce, taka tradycja i historia. To miasto w moim przekonaniu jednostkowej osoby prywatnej zasługuje na więcej niż na bycie pijacką speluną. O hałasie nawet nie komentuję, wszystko jest tutaj już powiedziane dokładnie, można się pod tym tylko podpisać i poprzeć, to nie powinno mieć miejsca.
Ja też nie mogę długo przebywać w zatyczkach do uszu, mam ból i obrzęk chociaż próbowałem kilka modeli żaden nie działa dla mnie dobrze. Bez zatyczek nie da się spać, też mam pub tylko we Wrocławiu.
W kontekście nowej normy o której pisaliśmy w tekście ” Okna szeroko zamknięte” uważam, że wielu udręczonych obywateli zacznie domagać się swych praw. Zrobiłbym pomiar autoryzowany, wezwał do zaniechania immisji i zagroził pozwem.
Ten hałas powinien być zlikwidowany również w dzień – dudniące statki z turystami. Głośna dyskoteka na tarasie nad bulwarami naprzeciwko Wawelu itp. To jest nie do pomyślenia.
Jest jeszcze jeden aspekt – hałas poza centrum – a to właśnie poza centrum mieszka 90% mieszkańców Krakowa. Chodzi o sygnały pojazdów uprzywilejowanych. Ja rozumiem że chodzi o bezpieczeństwo karetek, straży i policji, ale uważam że sygnał w nocy jest niewiarygodnie głośny do potrzeb – wyrywa mieszkańców ze snu. Co więcej są karetki, które mają sygnał cichszy (czyli można), a są takie że ogłuszają kiedy przejeżdżają nawet w odległości 50m przy zamkniętym oknie. Trzeba to jakoś unormować.
A jak jest w tym wszystkim z prawami pracowników tych spelun? W fabrykach czy jakichś zakładach jest określony czas przez BHP przebywania w takim hałasie i trzeba mieć ochronniki. Ja nie widziałem w barze pracownika w ochronnikach, a hałas gorszy jak na linii produkcyjnej. Wie ktoś coś? Może od tej strony ich trzeba wziąć za bety, że łamią prawa pracowników tym hałasem.
Pracownikom się wydaje, że tak jest fajowo! Czym bardziej goście w lokalu nie mogą się przekrzyczeć tym lepiej…W beemce jak subwooferek nie naparza na pół wsi to też jakoś tak łyso…
Uproszczenie sądzić, że każdy pracownik uważa to samo. Mam epizod kelnerski z czasów studiów i nieznosiłem tej pracy, tylko co, jak trzeba było szybko zebrać kasę żeby zapłacić za studia musząc być przez rok na zaocznych z powodów osobistych. Różnie bywa, bierze się pracę jaka jest, jak się musi i w tej branży gastro, gdzie się można zatrudnić od wejścia, bez wymagań, idą ludzie, którzy nie mają życiowo komfortu wybrzydzać. Poskarżyć się na warunki szefowi też nie można, to chyba jasne jaki byłby efekt.
Nigdzie powiedziałem, że każdy pracownik, bo też nie wszędzie jest łomot. Godzą się ci, którzy w tym łomocie tkwią. Pobudki są różne: jedni lubią, inni nie, ale boją się zareagować, innym zwisa.
„ale boją się”, a jak się mają nie bać żeby usłyszeć „coś się nie podoba to się zatrudnij gdzie indziej”. Od nacisków na właścicieli powinny być przepisy, związki zawodowe, stowarzyszenia i takie rzeczy, kto coś w pojedynkę zmieni, nie ma szans. Sanepid mocno ciśnie w tej branży na higienę i oni się potrafią dostosować, to czemu nie na hałas.
To wszystko prawda – ale to musi być oddolna inicjatywa tzn. jeśli osoba, albo grupa nie zawalczy o swoje prawa. to nikt nad jej warunkami pracy pochylał się nie będzie.
Całkiem się nie zrozumieliśmy. Ja nie pracuję w branży gastro, poza „incydentem”. Zarzuciłem tu pomysłem, że możnaby spróbować od strony praw pracowniczych podejść walkę z hałasem, a walka jest jak przeczytałem dla dobra mieszkańców. Jakby wymusić cichsze warunki pracy w klubach i pubach motywując dobrem zdrowia pracowników, to cel zostałby osiągnięty i wszyscy by na tym wyszli dobrze. Napisałem to tutaj bo to jest grupa gdzie się walczy z hałasem, to gdzie, jak nie tu?
Wielkie dzięki za ten znakomity artykuł! Cóż, władze miasta Krakowa zgodziły się na minimalne ograniczenie tej patologii. Cieszymy się i z tego małego sukcesu, ale to nie znaczy, że jest dobrze, skoro cicho będzie tylko nocą. Wszechobecny hałas w ciągu dnia jest nadal wielkim problemem – i w Krakowie i w całej Polsce.