Spychanie odpowiedzialności z jednej instytucji na inną i wymiana wymijających pism – to zdarzyło się w sprawie dwóch podhalańskich osiedli, które nagle, z dnia na dzień, znalazły się w zasięgu oddziaływania silnego hałasu. Mijają miesiące, a problem pozostaje nierozwiązany.
– Oni chyba chcą nas przetrzymać, liczą na to, że się może przyzwyczaimy, że już nie będziemy się dopominać o ekrany – mówi Stanisław Tętnowski, przewodniczący protestu mieszkańców osiedli Na Skarpie i Bór, na wysokości których nie powstały ekrany akustyczne podczas budowy nowego odcinka DK 47, popularnie zwanej Zakopianką. Ekranów w dniu otwarcia trasy nie było i nie ma ich nadal, a ruch i hałas zwiększyły się z uwagi na okres świąteczno-noworoczny, gdy na Podhale zmierzają tysiące pojazdów każdego dnia. To samo czeka mieszkańców w okresie ferii zimowych. Uciążliwość wzrosła także dlatego, że w związku z całkowitym ukończeniem prac budowlanych na trasie, zdjęto ograniczenie prędkości do 70 km na godzinę. Teraz samochody jadą szybciej, a szybciej oznacza: głośniej.
O tej sprawie pisaliśmy już latem, ponieważ należy do rzadkości sytuacja, gdy obszary mieszkalne, wcześniej bardzo ciche, z dnia na dzień stają się narażone na intensywny, całodobowy hałas, bez jakiejkolwiek ochrony akustycznej przewidzianej dla kilkuset rodzin. W Nowym Targu doszło do takiej sytuacji, ponieważ analiza środowiskowa na etapie projektowania drogi wykazała iż na wysokości dwóch dużych osiedli ekrany nie będą zdaniem jej autorów potrzebne, jako że według komputerowych prognoz, hałas z drogi nie przekroczy poziomów normatywnych. Zaniepokojenie i rozgoryczenie mieszkańców wzbudził jednak fakt, że autorzy tej samej analizy uznali za zasadne umieszczenie takich ekranów na przykład wzdłuż łąk na których pasą się krowy, ale nie przy blokach i skupisku domów jednorodzinnych. A analiza taka jest dokumentem wiążącym dla Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad – jeśli nie ma w niej wskazania, że ekrany zbudować trzeba, to GDDKiA nie może tego zrobić.
Mieszkańcy ów istotny brak wskazania na temat budowy ekranów w ich okolicy wykryli wcześnie, na wiele miesięcy przed ukończeniem budowy i oddaniem trasy do użytkowania. Już wiosną 2024 pisali pisma do GDDKiA i władz miasta z prośbą o pomoc, przekonani, że to niedopatrzenie uda się naprawić zanim na asfalt wjadą samochody. Ale tak się nie stało. Zakopianka została otwarta, a oni zostali z całodobowym hałasem i bez ekranów. Za to z informacją, że po roku od otwarcia drogi zostanie wykonana analiza porealizacyjna, która odpowie na pytanie czy dopuszczalne poziomy hałasu zostały przekroczone czy nie. Tylko że dla wielu mieszkańców rok w hałasie, to czas jaki może poczynić nieodwracalne szkody, zważywszy na to, że te konkretne osiedla wybierali w dużej mierze ludzie potrzebujący spokoju z różnych przyczyn – na przykład z uwagi na stan zdrowia, jako że były one bardzo ciche, otoczone jedynie terenami zielonymi.
W zaistniałej sytuacji mieszkańcy zrobili to, co na taką okazję przewiduje prawo w Polsce: kiedy zachodzi podejrzenie, że do środowiska emitowany jest nadmierny hałas, przekraczający normy, obywatele powinni zgłosić ten fakt do WIOŚ. Instytucja ta jest powołana bowiem po to, aby analizować stan środowiska w zakresie zanieczyszczeń. W przypadku, gdyby analiza WIOŚ wykazała, że na posesjach mieszkańców dochodzi do przekroczenia dopuszczalnych poziomów, wówczas jest ona podstawą do wnioskowania u zarządcy drogi o montaż ekranów. Dzięki czemu ekrany mogłyby zostać zamontowane na wysokości osiedli szybciej niż może to wyniknąć z analizy porealizacyjnej, a czas się liczy. Ma to wymierne znaczenie czy w szkodliwych warunkach przebywa się dłużej czy krócej. Przekłada się bowiem na prawdopodobieństwo wystąpienia negatywnych skutków dla zdrowia.
Z uwagi na to, wkrótce po uruchomieniu trasy i stwierdzeniu przez mieszkańców iż hałas bardzo mocno im doskwiera, zaczęli oni wysyłać pisma do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. – Zgłaszam wniosek o wykonanie kontroli przekroczeń dopuszczalnych poziomów hałasu na mojej posesji – Pan Jarosław Fryc czyta początek pisma, które we wrześniu wraz z żoną wysłali do WIOŚ. – Mieszkam w miejscu, gdzie w odległości 50 metrów od mojego domu została wzniesiona estakada na nowym odcinku trasy DK47 pomiędzy Rdzawką a Nowym Targiem. Na estakadzie nie zostały zamontowane ekrany akustyczne przez co oddziaływanie hałasu na moją posesję jest bardzo silne. Hałas jest tak głośny iż nie jesteśmy w stanie z rodziną normalnie rozmawiać będąc w ogrodzie, musimy się przekrzykiwać. Hałas słychać także w domu… – kontynuuje. Przyznaje, że podobne w duchu pisma wysłało solidarnie kilkadziesiąt rodzin. Wszyscy prosili o stwierdzenie czy dochodzi do naruszenia norm, czy nie. To wszakże może być podstawą do podjęcia dalszych kroków w stronę rozwiązania problemu.
Odpowiedź, która nadeszła wprawiła mieszkańców w osłupienie. Mgr inż. Ewa Gondek, Kierownik Delegatury WIOŚ w Nowym Sączu odpisała wszystkim to samo, iż: „Przedmiotowa sprawa pozostaje poza kompetencjami WIOŚ, gdyż dotyczy braku wykonania ekranów akustycznych przewidzianych w projekcie ww. inwestycji drogowej”, wobec czego WIOŚ przekazuje pisma od mieszkańców nadesłane drogą elektroniczną i tradycyjną Małopolskiemu Wojewódzkiemu Inwestorowi Nadzoru Budowlanego. Naszą redakcję ta odpowiedź zdziwiła nie mniej niż mieszkańców, zajęła pierwsze miejsce w naszym wewnętrznym redakcyjnym rankingu pt. „Jak tym razem WIOŚ spławi poszkodowanych hałasem”.
Zadaliśmy więc nowosądeckiej delegaturze następujące pytanie: Ekranów akustycznych nie ma w projekcie ww. inwestycji drogowej ponieważ przedrealizacyjna analiza oddziaływania na środowisko, którą wykonała dla GDDKiA Pracownia Analiz Środowiskowych Asanga pod kierunkiem mgr Katarzyny Marandy wykazała iż ekrany nie będą zdaniem autorów analizy w tym miejscu potrzebne. Informacja ta, o powodzie braku ekranów na wysokości Osiedla Na Skarpie i Osiedla Bór, była przekazywana publicznie, za pośrednictwem mediów ogólnopolskich i regionalnych, przez przedstawicieli GDDKiA setki razy od wiosny bieżącego roku. Mieszkańcy nie wnoszą zatem do WIOŚ o doprowadzenie do budowy ekranów, co Pani w swoim piśmie sugeruje, tylko o stwierdzenie czy na terenie zamieszkiwanych przez nich nieruchomości dochodzi – czy też nie dochodzi – do przekraczania dopuszczalnych poziomów hałasu. Niniejszym uprzejmie proszę o wyjaśnienie jaką podstawę prawną przyjęła Pani odmawiając mieszkańcom Osiedla Na Skarpie i Osiedla Bór wykonania przez WIOŚ analizy oddziaływania hałasu na ich nieruchomości?
To jest granie na zwłokę, przerzucanie się odpowiedzialnością
Odpowiedź, którą otrzymaliśmy, mieści się w kanonie: „Do WIOŚ w Krakowie Delegatura w Nowym Sączu wpłynęły liczne wnioski mieszkańców o wykonanie pomiarów hałasu powodowanego przez pojazdy poruszające się po nowo otwartej drodze DK47 w Nowym Targu, natomiast z treści tych zgłoszeń jednoznacznie wynikało, że nie zostały zamontowane ekrany akustyczne, które pierwotnie były uwzględniane w projekcie.” Pani Magdalena Gala z WIOŚ, która nam odpisała w listopadzie, nie wzięła pod uwagę, że widzieliśmy, a nawet sfilmowaliśmy pisma wysłane przez mieszkańców. I wynikało z nich, że proszą o przeprowadzenie pomiarów hałasu i ocenę czy hałas ten przekracza normy, a bynajmniej nie o to, że projekt zakładał montaż ekranów, które nie powstały.
– To jest granie na zwłokę, przerzucanie się odpowiedzialnością – nazywa sprawy po imieniu Ewa Pawlikowska, radna Miasta Nowy Targ, która pisała w tej sprawie interpelacje do Burmistrza Nowego Targu. – Wszyscy wiedzą, że w projekcie tego nie było, nie było ujętych tych ekranów akustycznych, nikt ich nie przewidywał – dodaje. W tej zniechęcającej atmosferze mieszkańcy jednak ducha nie tracą. – Nie zamierzamy się poddać – mówi Stanisław Tętnowski, a inni mieszkańcy, coraz bardziej poirytowani faktem, że po zniesieniu ograniczenia prędkości do 70 km na godzinę jest jeszcze głośniej niż było, wracają do wcześniejszego pomysłu czyli blokady drogi. -Jeśli się nie da po dobroci, to trzeba ostrzej – deklarują.
Może Cię zainteresować również:
Polecam każdemu komu się pojawi z hałasem problem zwracać uwagę co się dzieje ze zdrowiem. Nasza sytuacja trwa dokładnie od uruchomienia Zakopianki jest to konkretny czas, wskazany punkt początkowy. Jest różnica. U mnie to jest łatwiejsze męczenie, poczucie ciężkiego wysiłku przy pracy, przez gorszy sen, zarywane noce. Czasami po wybudzeniu po kilka razy przez tych co ścigają się, już nie śpię do rana, czas snu skrócił się na wiele dób w miesiącu z 8 godzin do 3 lub 4, czasami nawet jest to mniej. To na zdrowiu odbija się, zwracajcie na to uwagę, nie dajcie sobie wmawiać, że „można się przyzwyczaić”.