Stałe pobudzenie układu nerwowego hałasem przekłada się na obniżenie jakości życia w bardzo konkretny sposób: przebywając w zbyt głośnym otoczeniu będziemy stale zmęczeni. Za takie efekty odpowiada prosty mechanizm oparty na reakcjach układu nerwowego współczulnego.
Nieuświadomione, negatywne efekty oddziaływania hałasu na organizm dotyczą przeważającej większości społeczeństwa.
W hałasie przebywa codziennie większość z nas. Poranek pośród głośnych urządzeń w domu, hałas na ulicy w drodze do pracy czy szkoły, hałas w środkach komunikacji miejskiej i w samochodach, w stopniu zależnym od tego, jakie wygłuszenia posiada konkretny pojazd. Osiem godzin hałasu w pracy – gdyż bardzo niewiele zawodów oferuje pracownikom możliwość wykonywania swoich obowiązków w komfortowych warunkach akustycznych, a później powrót do domu – znowu w hałasie ulicznym.
Osoby wykonujące pracę zdalną wydają się być w lepszym położeniu i o ile zamieszkują w miejscu pozbawionym hałasu, to rzeczywiście ich model pracy od strony warunków akustycznych może być najlepszym istniejącym. Jednakże nie jest to regułą. Jeśli wykonujemy pracę zdalną podczas gdy organizm jest nieustannie bombardowany bodźcami dźwiękowymi o wysokim natężeniu i chaotycznym charakterze, to efekt przemęczenia niewspółmiernego do wysiłku, który świadomie podejmowaliśmy, również wystąpi. Na chaotyczne, niespodziewane hałasy wiele osób narażonych jest na osiedlach. Pomimo zamkniętych okien i zatyczek w uszach, które nie są w stanie wyeliminować hałasu całkowicie, mózg mimowolnie rejestruje nagłe dźwięki, trwające nieprzewidywalnie długo, jako potencjalne zagrożenie lub zakłócenie spokoju. To aktywuje układ nerwowy współczulny, odpowiedzialny za reakcję „walcz lub uciekaj”.
W konsekwencji obu wariantów codziennego narażenia na hałas podwyższa się poziom hormonów stresu. Adrenalina i kortyzol zalewają Twój organizm, powodując przyspieszenie akcji serca, wzrost ciśnienia krwi, zwiększenie napięcia mięśniowego i ogólne pobudzenie. Świadomie nie rejestrujemy tych reakcji, zwykle nie mamy pojęcia, że one dokonują się przez cały czas, gdy docierają do nas niechciane dźwięki.
Ich wynikiem jest wzmożona czujność: Twój mózg jest w stanie ciągłej gotowości, próbując przetworzyć i ocenić te liczne dźwięki. To wymaga dużego nakładu energii psychicznej i fizycznej. Warto pamiętać, że odbywa się to także wtedy, kiedy śpimy. Nawet jeśli nie budzisz się całkowicie, hałas może zakłócać głębokie fazy snu, co prowadzi do nagromadzenia długu snu i uczucia niewyspania.
Rezultatem łącznym jest kumulacja stresu i wyczerpanie zasobów. Długotrwałe narażenie na hałas, zwłaszcza od wczesnych godzin rannych, powoduje kumulację stresu w organizmie. Twoje zasoby energii są wyczerpywane, próbując sobie poradzić z tym ciągłym bombardowaniem sensorycznym. W wyniku tego po kilku godzinach większość osób będzie czuć się słabo i ospale. W obiegowym postrzeganiu tego stanu rzeczy uważa się, że jest to wynik wykonywania pracy, podczas gdy źródłem takiego samopoczucia dla wielu osób niekoniecznie są podejmowane w ciągu dnia czynności, ale narażenie na hałaśliwe otoczenie.
Nieprawidłowe rozpoznanie przyczyn złego samopoczucia przekłada się na niemożność pozbycia się go. Jeśli po pracy w hałasie pójdziemy na przykład do parku, w którym jest głośno od pobliskiej drogi czy basowego dudnienia z pobliskiego baru, to rezultatem będzie jeszcze większe wyczerpanie, a nie regeneracja. Ta mogłaby nastąpić dopiero wtedy, gdybyśmy mieli dostęp do ciszy. Realną ulgę przynosi bowiem oderwanie od stresora czyli w omawianym przypadku fizyczne oddalenie się od źródeł hałasu, które pozwala umysłowi odpocząć od ciągłego napięcia i skupić się na czymś innym.
Przebywanie w naturalnym środowisku obniża poziom hormonów stresu, spowalnia akcję serca i obniża ciśnienie krwi.
W kontekście fizjologii stresu dla poprawy samopoczucia po narażeniu na hałas należałoby zastąpić głośne, mechaniczne i chaotyczne dźwięki typowe dla antropogenicznego pejzażu dźwiękowego, dźwiękami o harmonijnej charakterystyce, które są dla organizmu kojące i nie wywołują reakcji stresowej. Przebywanie w naturalnym środowisku obniża poziom hormonów stresu, spowalnia akcję serca i obniża ciśnienie krwi. Układ nerwowy współczulny wycisza się, a aktywuje się układ nerwowy przywspółczulny, odpowiedzialny za relaks i regenerację. Pomocne jest też dotlenienie i ruch. Spacer w lesie wiąże się z dotlenieniem organizmu świeżym powietrzem i łagodną aktywnością fizyczną. To poprawia krążenie krwi, dotlenia mózg i wspomaga usuwanie produktów przemiany materii związanych ze stresem. W otoczeniu leśnym następuje stymulacja sensoryczna o niskim natężeniu. Naturalne bodźce wzrokowe (zieleń, światło słoneczne przebijające się przez liście), węchowe (zapach lasu) i dotykowe (powiew wiatru, uczucie podłoża pod stopami) są dla organizmu przyjemne i nie przeciążają układu nerwowego.
Ważne jest jednak aby podczas regeneracji dostępny był pełny zestaw opisanych powyżej elementów. Jeżeli wybierzemy się na spacer w lesie, gdzie co chwilę będą nas mijać z hukiem quady i crossy, słychać będzie wizg piły spalinowej, okrzyki, muzykę z głośników lub inne hałasy, to żadne efekty regeneracji organizmu nie nastąpią. Nie będzie się taki spacer znacząco różnił od wycieczki do miejskiego parku, gdzie do naszych uszu również docierają różne hałasy.
Wiele osób przebywających stale w hałasie odbierze pobyt w cichym otoczeniu jako nieprzyjemny. Organizm regularnie narażany na hałas jest rozstrojony, nie przejdzie w tryb relaksu w kilka minut po opuszczeniu (hałaśliwego) samochodu, autobusu, czy pociągu, którym dojedziemy w plener. Możemy przyjąć, że minimalny czas „dochodzenia do siebie” po stresie akustycznym to 1 godzina spaceru w naprawdę cichym otoczeniu. W jej trakcie możliwe jest uczucie słabości, niepokoju, oszołomienia, zawrotów głowy do mdłości włącznie. Są to typowe i naturalne objawy deregulacji układu nerwowego, który w korzystniejszym otoczeniu próbuje powrócić do równowagi hormonalnej zaburzonej hałasem.
Ale uwaga! Jeżeli dbamy o dostęp do ciszy i regularnie zapewniamy sobie regenerację po przebywaniu w hałasie, to złe samopoczucie w momencie opuszczenia szkodliwego otoczenia utrzyma się tylko przez pewien czas, po czym minie. W miarę trwania spaceru, pod wpływem kojącego środowiska naturalnego, dochodzi do stopniowej regulacji układu nerwowego i powrotu lepszego samopoczucia.
Jeżeli jednak ktoś w hałasie przebywa stale i nie dba o interwały ciszy, to przeniesienie się w spokojne otoczenie będzie dla niego doświadczeniem długotrwale nieprzyjemnym. Jeżeli organizm jest zaburzony oddziaływaniem hałasu w bardzo znaczącym stopniu, to może nie wystarczyć ani godzina ani jeden dzień czy nawet tydzień aby przywrócić równowagę w organizmie. Z tego wynika fakt, że osoby przebywające na co dzień w bardzo intensywnym hałasie, nie dbające o higienę akustyczną będą dążyć do otoczenia się jakimkolwiek hałasem wszędzie, gdzie się znajdą, ponieważ dla nich, w całej ich nieświadomości krzywdy jaką wyrządzają swojemu zdrowiu nie dbając o redukowanie hałasu w otoczeniu, cisza równoznaczna jest z nieprzyjemnymi objawami fizjologicznymi.
Niemożność szybkiego przejścia w stan relaksu i regeneracji przez osoby zbyt długo narażone na intensywne hałasy jest przykładem tego, jak silnie środowisko akustyczne może wpływać na nasze samopoczucie fizyczne i psychiczne. Uzmysławia nam jak ważne jest poszukiwanie miejsc i aktywności, które pozwalają na regenerację po ekspozycji na stresory zanim dojdzie do takiej degradacji organizmu, gdy relatywnie łatwe przestawienie go w tryb odpoczynku staje się niemożliwe.
W dni wolne nie ma co ze sobą zrobić żeby uniknąć hałasu. Na szlakach jest za głośno. Temat tabu to wrzaski dzieci. W Polsce nie wolno o tym mówić. Przestałem wyjeżdżać w dni wolne w góry. Jeździłem regularnie. Nie ma gór i szlaków wolnych od pisków, ryków, wycia, melodyjek, paplaniny na cały głos dziecka i rodzica. Czy mam w góry jadąc brać zatyczki do uszu? Chyba nie o to chodzi.
Oj prawda. Rozwydrzone bachory i rownie rozwydrzeni rodzice. Co sie stalo? W ktorym momencie wiekszosc zostala totalnymi egoistycznymi chamidlami?
Panie Henryku, Czechy lub Słowacja polecam , znacznie wyższa kultura na szlakach tylko sporadycznie spotyka pan głównych Polaków.
*** głośnych
Mieszkam przy szkolnym boisku, żyję w piekle. Walczę ze szkołą od trzech lat, aby po 17 nic już się tam nie odbywało, na razie bezskutecznie. Myślę o złożeniu pozwu do sądu.
Szkoda czasu i nerwów,odrazu do sądu należy iść…..
Wystarczy mieszkać w bloku. Tupanie, trzaskanie drzwiami, łomot, TV na cały regulator, darcie mordy
Mieszkałam w bloku w centrum gdańskiego Wrzeszcza. Przez pierwsze lata nie przeszkadzała mi nawet stacja kolejowa, którą miałam minutę spacerem. Ale potem otwarto knajpę sportową na osiedlu, pomijając wiecznie zawalone ulice bo ludzie napić się jeździli autami, doszły pijackie wrzaski, kibicowskie wrzaski. Centrum handlowe naprzeciwko wiecznie uruchamiało głośną wentylację, na parkingu na dachu jacyś pajace urządzali sobie drifting nocami. Sąsiedzi też zaczęli się zmieniać i mało co sobie robić z ciszy nocnej albo kultury osobiście i nap… drzwiami aż mi szklanki w szafie latały. Wyprowadziłam się do domu na wsi. Niebo a ziemia. Coś za coś bo żyje się bardziej pracowicie, może mniej wygodnie ale cisza, przyroda, brak kogokolwiek za ścianą to jest autentycznie luksus. Jedyny „hałas” to ptaki i sporadycznie pojazdy..
Wszystkie te „długie weekendy” są piekłem. Hołota upija się i hałasuje czym tylko popadnie. Od hałasu odpoczywam w pracy. Każdy czas wolny to jak areszt z torturami. Modlę się do Boga żebym zawsze miał swój pokój w mojej nudnej pracy i żeby mnie trzymali na nadgodziny, ale zawsze mam pecha i wybierają kogoś innego, jedyne miejsce gdzie nie ma hałasu.
Trzymajcie się ludzie, jeszcze tylko jutro i koniec. Przetrwamy to!!!
P.S. Ja mam libację u sąsiada w domu obok, rypanie takie że okna trzyszybowe nic nie dają. Wytrzymam, nie dam się!!!
A policja? Na szczęście są przynajmniej teoretyczne argumenty by ją wezwać. Wiem, że to nie zawsze i nie na każdego działa, mimo to warto chyba próbować.
„Nasz” po wezwaniach policji robił jeszcze bardziej wbrew, tylko jak patrol odjechał. Na prawnika nas nie stać, ale odkąd tu przeczytaliśmy o wariancie ze sprawą karną za darmo to zbieramy dowody. Wcześniej nie zbieraliśmy, nie wiedzieliśmy jak to działa. Teraz już tylko zgromadzić dokumentację co on robi i pokonamy go. Wszystkim tego życzę!!! Cierpliwości i do dzieła!!!
Bardzo mocno trzymam kciuki i z całego serca życzę powodzenia.
Działaj zdecydowanie. Mi sąsiad w bloku niszczył życie przez kilka miesięcy. Od bladego świtu wyły jego 3 psy które zostawiał same w mieszkaniu na minimum 14 godzin, po powrocie z pracy je lał i słuchał głośnej muzyki nawet do późnych godzin nocnych i tak było w każdy dzień, każdy weekend, każde święta. Każda próba rozmowy z nim przeradzała się w awanturę a spółdzielnia rozłożyła ręce więc powiedziałem dość i zacząłem nagrywać ten hałas który słyszałem w swoim mieszkaniu po czym założyłem sprawę o zakłócanie spokoju na policji. Dowody miałem mocne, podejście policji o dziwo było bardzo profesjonalne. Sąsiad został ukarany mandatem i częściowo zmienił swoje zachowanie. Nadal zdarza się, że sąsiad walnie psa w nocy (on wtedy bardzo jazgocze) albo słucha głośnej muzyki całe popołudnie i w każdy weekend ale przynajmniej zabiera najgłośniejszego z psów ze sobą do pracy. Moja walka jeszcze się nie skończyła ale uświadomiła mi, że nie ma na co czekać i udawać że to jest normalne bo problem sam się nie rozwiąże a szkoda życia i zdrowia. Powodzenia.