Przejdź do treści
o nas

Imprezy masowe dudniące na całe miasto

Co można zrobić w przypadku, jeśli zbyt często i zbyt dotkliwie doskwiera nam hałas wielodniowych imprez masowych, trwających aż do białego rana? Przyjrzyjmy się strategiom już zrealizowanym w Polsce przez grupy mieszkańców.

Zanim stało się za głośno

Imprezy masowe we współczesnym znaczeniu pojawiły się w Polsce dopiero po 1989 roku. Przez długie lata graniczną godziną zakończenia takich zabaw była 22. Dopiero „Inwazja Mocy” czyli koncertowa akcja promocyjna radia RMF FM przesunęła tę granicę bliżej północy. Był to pierwszy w naszym kraju cykl dużych plenerowych wydarzeń muzycznych organizowanych latem w największych miastach Polski. Takich, które było słychać daleko od miejsca ich organizacji.

Wtedy ludzie nie podejmowali protestów przeciwko wydarzeniom o tak dużej skali, a powody były bardzo proste: po pierwsze organizowano je w znośnych ramach czasowych, po drugie raz do roku. Jeden raz. Jeden. Nie jeden raz w piątek, jeden w sobotę i jeden w niedzielę, a za tydzień znowu – tak, jak dzieje się to teraz. Dlatego wówczas protestów nie było, a teraz są.

Wielodniowy łomot

Na przestrzeni ostatnich kilku lat ze strony władz miejskich i gminnych nastąpiła niedorzeczna liberalizacja zasad organizacji imprez masowych w przestrzeniach publicznych. Urzędy miast i gmin wydając zgody na zorganizowanie takiego wydarzenia podmiotom komercyjnym, bądź zlecając organizację własnym jednostkom lub zewnętrznym podwykonawcom, ujmują w zapisach umów zgodę na hałas nawet do godziny 3 czy 4 nad ranem, w skrajnych przypadkach przez kilka dni z rzędu. Nie są też odosobnione przypadki, gdy na terenie miasta działają imprezownie organizujące głośne wydarzenia muzyczne codziennie w okresie letnim. Zgody na organizację imprez nie zawierają też przeważnie żadnych wytycznych, jeśli chodzi o dopuszczalne parametry dźwięku, chociaż za granicą jest to od lat standardem i ma na celu przede wszystkim ochronę zdrowia uczestników tych wydarzeń. Przerażającym trendem jest lokowanie takich wydarzeń w otulinach rezerwatów i parków krajobrazowych, w tym – z upodobaniem – w sąsiedztwie terenów Natura 2000. Wydaje się nieprawdopodobnym wydawanie zgód na hałaśliwą imprezę w miejscu, dokąd ludzie przyjeżdżają po ciszę i spokój, a na co dzień jest ono domem dziko żyjących zwierząt w tym gatunków chronionych, ale – tak – ma to miejsce, chociaż jest skandalem.

Alkoholowy interes

Należy sobie w tym momencie zadać podstawowe pytanie: komu i czemu mają służyć takie decyzje włodarzy miast? Na pewno nie zdrowiu uczestników – 10-12 godzin hałasu przez 2-3 dni prosto w twarz, to pakiet zdecydowanie destrukcyjny. Zdrowiu mieszkańców miast, którzy są zmuszani wbrew swej woli do słuchania niechcianej muzyki i pozbawiani snu – też nie. Kto zostaje? Organizator. Ile zarobi na sprzedaży alkoholu podczas imprezy w przeciągu 6 godzin przez jeden dzień, a ile w przeciągu 12 godzin każdego z trzech dni? Nie da się przeoczyć tego faktu, że dłuższy czas trwania imprezy i jej wielodniowy charakter bezpośrednio przekładają się na znacznie wyższe zyski z wydarzenia. Ta krótka dedukcja wyjaśnia nam powody aktualnego przeciągania imprez masowych poza granice ludzkiej wytrzymałości. Że organizatorzy tego pragną, jest w pełni zrozumiałe. Że władze miast i gmin się na to zgadzają, jest co najmniej podejrzane.

Negocjacje na początek

Sytuację taką można spróbować uporządkować na podstawie rzetelnych, konsekwentnych negocjacji z władzami w duchu partycypacji społecznej. Oznacza to zebranie operatywnej grupy mieszkańców, wyłonienie lidera i opracowanie argumentacji przeciwko organizowaniu takich wydarzeń do białego rana przez wiele dni, bez żadnej kontroli nad tym, co akustycznie dzieje się na jednej lub wielu scenach. Nie oznacza to domagania się nie organizowania wydarzeń w ogóle, ale organizowania ich z poszanowaniem prawa mieszkańców do spokoju i nie narażania uczestników zabaw na utratę zdrowia.

Tą drogą poszli mieszkańcy Rzeszowa i najpierw uzyskali deklarację władz miasta o dokonaniu analizy akustycznej najgłośniejszych imprez i stworzeniu na jej podstawie załącznika do zgód na ich organizację, wyszczególniającego dopuszczalne parametry dźwięku podczas tych wydarzeń. Szczegółowy opis ich walki o spokój znajdą Państwo tutaj:
https://corazglosniej.pl/rzeszow-ogranicza-zbyt-glosne-imprezy/

Ostatecznie okazało się jednak, że władze miasta postanowiły pójść prostszą ścieżką i wiosną tego roku prezydent Konrad Fijołek podczas spotkania z protestującymi mieszkańcami obiecał całkowite wycofanie najgłośniejszych imprez z licznie zamieszkałego centrum miasta. Tym samym mieszkańcy uzyskali więcej, niż oczekiwali.

Dlaczego to zadziałało? Ano dlatego, że argumenty przeciwko organizowaniu całonocnych, wielodniowych imprez w centrach miast, tak głośnych, że trzęsą się od nich ściany budynków, są nie do odparcia. Takie imprezy są jednoznacznie szkodliwe dla zdrowia uczestników, uciążliwe dla ludzi mieszkających w otoczeniu, destrukcyjne dla dziko żyjących zwierząt, w tym zabójcze dla ptaków, które padają na serce z powodu nadmiernego hałasu. Zwarty opór mieszkańców zadziałał zresztą nie tylko w Rzeszowie. Mieszkańcy warszawskiej dzielnicy Bielany rozwścieczeni trzydniowymi torturami hałasem z powodu SBM Festivalu wymogli na Urzędzie Dzielnicy Bielany wykonanie badań akustycznych. Analiza przeprowadzona przez certyfikowane laboratorium wykazała znaczne przekroczenia dopuszczalnych poziomów hałasu. Jak potoczy się ta sprawa dalej, tego dowiemy się wkrótce. O jej szczegółach możecie przeczytać Państwo tutaj:
https://corazglosniej.pl/koncertowy-halas-w-rezerwacie/

Do sądu w ostateczności

Jeżeli pokojowe negocjacje nie zadziałają można sięgnąć po sposób co do zasady najprostszy: wszcząć sprawę karną przeciwko sprawcy imprezowego hałasu. W ten sposób postąpili mieszkańcy Gorzowa Wielkopolskiego względem miejskiej imprezowni dręczącej ich hałasem przez cały sezon wiosenno-letni, o czym również pisaliśmy: https://corazglosniej.pl/sad-stanal-po-stronie-ciszy/

Sprawy karne są ogólnie rzecz biorąc proste i nie wiążą się z żadnymi kosztami, o ile nie planujemy zatrudnić pełnomocnika (czyli prawnika). W ich ramach sąd stwierdza czy doszło do złamania prawa i wydaje wyrok. W przypadku imprez masowych trwających do białego rana bezsprzecznie dochodzi do zakłócania spoczynku nocnego. I tyle sądowi wystarcza aby wydać wyrok skazujący. Kara pieniężna jest dla organizatora żadna – tysiąc złotych czy dwa to kabaretowa kwota dla firm eventowych, ale w tym sposobie jest strategiczna sztuczka: odebranie statusu osoby lub firmy mogącej przedstawić przyszłym kontrahentom świadectwo niekaralności. To zaś może przełożyć się na przyszłe straty warte setki tysięcy złotych, stanowi więc bolesną nauczkę.

Wyrok skazujący, nawet za wykroczenie, może znacząco utrudnić lub uniemożliwić zdobywanie lukratywnych kontraktów, co może prowadzić do znacznie większych strat niż jednorazowa grzywna. Warto pamiętać, że sprawa karna w Polsce może być prowadzona przeciwko firmie tak samo jak przeciwko osobie fizycznej. W przypadku firmy odpowiedzialność karna może być przypisana na podstawie zasad odpowiedzialności zbiorowej lub indywidualnej. W rezultacie prawomocnego wyroku w sprawie karnej organizator może zostać więc wykluczony z możliwości brania udziału w tych przetargach lub innych konkursach ofert, gdzie świadectwo niekaralności jest obligatoryjnym załącznikiem – czyli na przykład odnoszących się do większości kontraktów z podmiotami państwowymi lub dużymi firmami międzynarodowymi.

O tym na czym polega i w jaki sposób przebiega sprawa karna mogą przeczytać Państwo tutaj:
https://corazglosniej.pl/jak-samemu-uciszyc-sprawce-halasu/

Pozdrowienia dla Ministerstwa Klimatu i Środowiska

Jeszcze jeden ważny aspekt stanowi bierność Ministerstwa Klimatu i Środowiska w sprawie hałasu imprez masowych. W listopadzie 2024 roku prezes Rady Ministrów Donald Tusk jednoznacznie wskazał, że to właśnie to ministerstwo ma się zająć opracowaniem uzupełnień w Ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych. W ustawie tej nie ma, jak na razie, ani słowa o tym, że impreza powinna być bezpieczna dla uczestników pod względem akustycznym, co stawia nasz kraj w gronie – napiszmy to wprost – kompletnie zacofanych. Co więcej, zgodnie z art. 29 ust. 4 tej ustawy, nie ma możliwości odmowy wydania zezwolenia na imprezę masową z powodu nadmiernej emisji hałasu, co jest sprzeczne z jej nadrzędnym celem, jakim jest zapewnienie bezpieczeństwa.

Brak tych regulacji jest szeroko krytykowany przez RPO i organizacje zajmujące się walką z hałasem. Dbałość o to, aby ludzie bawili się na wielkich festiwalach, o wiele większych niż kiedykolwiek widziano w Polsce, bezpiecznie i nie wrócili z nich z uszkodzonym słuchem, zaburzeniami neurologicznymi lub kardiologicznymi, zaczęła się kształtować w większości krajów europejskich już w latach 70-tych. Ponad pół wieku później w Polsce nadal uchodzi za dziwactwo domaganie się elementarnego minimum dbałości o zdrowie uczestników takich wydarzeń i komfort ludzi mieszkających w otoczeniu, a MKiŚ nie spieszy się z przygotowaniem uzupełnień, o które Rzecznik Praw Obywatelskich zabiega od 2015 roku. Dekadę tej drogi przez mękę, o której również pisaliśmy już niejednokrotnie – na przykład tutaj: https://corazglosniej.pl/halas-imprez-masowych/ należałoby uczcić. Najlepiej trzydniową, całodobową imprezą z totalnym nagłośnieniem pod oknami urzędników odpowiedzialnych za tę opieszałość.

Walczysz z hałasem?
Poznaj innych, którzy też walczą: halaswpolsce.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *