Przez kilka lat mieszkali na olbrzymim placu budowy. Teraz mają całodobowy hałas z estakady przebiegającej niemal nad dachami. To zdarzyło się we wsi Lasek.
Ciężka praca wymaga dobrego odpoczynku – o tym mówią wprost mieszkańcy małopolskiej wsi Lasek. To kolejna społeczność mieszkająca w sąsiedztwie nowego odcinka DK 47, która zmaga się z hałasem od tej drogi i bezskutecznie prosi o montaż ekranów akustycznych. O odpoczynek w ich własnych domach rzeczywiście trudno: droga huczy przez całą dobę, przy przejazdach największych pojazdów i tych, które nie stosują się do ograniczeń prędkości, w domach odczuwalne są drgania. Trasę mają niemal nad dachami, ponieważ Zakopianka przebiega tutaj na estakadzie. Niektóre posesje są tak blisko wiaduktu, że problemem jest nie tylko hałas, ale też ryzyko, że do ogródków w każdej chwili może coś spaść z jezdni: bryły lodu podczas odśnieżania, śmieci wyrzucane przez okna pojazdów przez niektórych pasażerów albo części samochodów – o czym mieszkańcy już mieli okazję się przekonać podczas stłuczki, jaka miała miejsce na estakadzie. Ekrany akustyczne pomogłyby im zarówno pod względem ograniczenia oddziaływania hałasu, jak i ze względów bezpieczeństwa.
– Zakopianka we wrześniu 2024 została otwarta, a prace trwały wcześniej kilka lat, również były dla wszystkich mieszkańców bardzo uciążliwe – hałas, huk, pył, trzęsące się domy i szyby, były to dla nas warunki bardzo niekomfortowe. Sądziliśmy, że to przeminie, ponieważ tak nam obiecywano. Gwarantowano, że tego hałasu tutaj nie będzie, ale jest on bardzo mocno odczuwalny – mówi Aneta Piłat, która razem z Józefem Skotnickim, sołtysem Lasku od początku koordynowała opracowywanie pism i petycji ze strony mieszkańców. Niestety sołtys zmarł nagle pod koniec 2024 roku, ale pomimo tego mieszkańcy nie zamierzają się poddać. Przedterminowe wybory, które wyłonią nowego włodarza wsi odbędą się dopiero 16 lutego, lecz oni już teraz intensywnie domagają się rozwiązania problemu. Tym bardziej, że wraz z intensywnymi opadami śniegu, prócz stałej uciążliwości hałasu powróciły na pierwszy plan kwestie związane z bezpieczeństwem.
– Mamy zimę, dużo śniegu, zawsze jakieś bryły lodu mogą tutaj spaść ponieważ między jezdniami jest tylko siatka – opisuje sytuację Tomasz Szeliga, mieszkaniec Lasku. – Tutaj nasze dzieci codziennie przechodzą do szkoły, do kościoła, bo to centrum wsi, i jeśli stamtąd coś spadnie, to kto za to będzie odpowiadał? Do sąsiedniego budynku już kołpak spadł po stłuczce, która miała miejsce na estakadzie, były już dwa wypadki z potrąceniem saren. Pod tym wiaduktem znajduje się droga gminna, ścieżka rowerowa, i na litość boską prosimy jakoś to zabezpieczyć – denerwuje się. Jego obawy potwierdza Jakub Zatorski, inny z mieszkańców. Dodaje, że gdy nadchodzą godziny szczytu i drogą przemieszcza się mnóstwo pojazdów to hałas sięga 80 decybeli. Mieszkańcy sprawdzają to miernikami hałasu. Mają świadomość, że do procedowania decyzji administracyjnych konieczny jest profesjonalny długookresowy pomiar hałasu, ale sprawdzanie na bieżąco w jak głośnym otoczeniu się znajdują daje im pogląd na to, że nie mogą odpuścić. Widzą czarno na białym jak głośno jest, nikt im nie wmówi, że coś się komuś przywidziało albo że przesadzają. To są warunki szkodliwe dla zdrowia. Słyszą to i widzą we wskazaniach własnych mierników.
– Często to jest nawet więcej, jeśli ktoś ma mocniejszą maszynę, większy silnik i jak depnie gaz to też to bardzo dobrze słychać – mówi Jakub Zatorski. – Dookoła jest wszędzie niska zabudowa, więc ten dźwięk się po prostu rozprzestrzenia, te fale dźwiękowe nie mają się od czego odbić, więc tak naprawdę ten dźwięk rozprzestrzenia się na kilkaset metrów. Chciałbym podkreślić że ta droga była i jest potrzebna, jednak fajnie by było zrobić wszystko, żeby ulżyć mieszkańcom w cierpieniach, szczególnie tym, mieszkającym w najbliższej odległości – stwierdza.
Źródło problemów Laskowian leży w tym samym miejscu, co w przypadku kłopotów z hałasem z DK 47 jakie mają mieszkańcy nowotarskich osiedli – a o tym pisaliśmy już wielokrotnie: ekranów nie ma na drodze, ponieważ nie było ich w analizie środowiskowej, która wykazała, że nie dojdzie do przekroczenia dopuszczalnych poziomów hałasu, więc nie są one potrzebne. Ten fakt mieszkańców Lasku bulwersuje szczególnie, jako że ekrany wzdłuż tej samej trasy są przy polach i ugorach, a nie ma ich tam, gdzie mieszkają setki ludzi. Niektórzy mieszkańcy mówią wprost: udostępnię pokój autorowi analizy, zobaczymy ile wytrzyma w tych męczarniach, jeśli będzie musiał wstać o 5 rano i każdego dnia ciężko pracować fizycznie.
– Niestety, od tej drogi nie ma jak się odgrodzić, w absolutnie żaden sposób, wszystkie moje okna wychodzą na autostradę, która aktywna jest przez całą dobę – mówi Aneta Piłat. – Cały czas jeżdżą auta, motory, cały czas jest hałas i huk w domu, cała przestrzeń wokół domu też niestety jest przy drodze. W lecie kiedy otworzyli drogę, kiedy spędzaliśmy czas na zewnątrz, trzeba było mówić podniesionym głosem, bo taki był hałas. Teraz już z ogrodu nie korzystamy, nie da się – ocenia.
Mieszkańcy piszą więc kolejne pisma: do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, do urzędów, do innych instytucji. Zapowiadają, że nie zaprzestaną tego robić aż do rozwiązania problemu. – Człowiekowi przysługuje prawo do spokoju, do odpoczynku – zwraca uwagę Adam Knap, jeden z mieszkańców posiadających domy najbliżej jezdni. – Tutaj koło nas jest dylatacja, czyli taka szczelina pomiędzy elementami konstrukcyjnymi. Gdy samochody na nią najeżdżają powstaje huk, my tego słuchamy non-stop, bo ta droga nigdy nie zasypia – dodaje. Dlatego bez rozwiązania tutaj się nie obejdzie, a ludzie pozostawieni sami sobie w sytuacji bez wyjścia, są zdeterminowani, aby jednak doprowadzić do pomyślnego rozstrzygnięcia.
– Nie mieliśmy pretensji do nikogo, zgodziliśmy się na tą drogę, niech ta droga będzie, niech służy całej Polsce, i innym krajom, niech do nas przyjeżdżają, tylko chcemy zabezpieczyć siebie, chcemy tutaj żyć dobrze i godnie – podsumowuje Tomasz Szeliga.
Może Cię zainteresować również:
Budował Strabag. Łapówkarstwo i brak ekranów jak wszedzie.
Moje zdanie jest takie, że w obliczu tej sytuacji, mieszkańcy Lasku potrzebują wsparcia i solidarności. Powinno się głośno mówić o ich problemie, bo to jest problem wielki jak ta estakada, i domagać się od odpowiednich instytucji podjęcia skutecznych działań. Nie można pozwolić, aby ludzie cierpieli z powodu złego planowania i braku empatii. Jeśli się będzie można pod czymś podpisać to ja się podpiszę, nie powinno tak być.
Panie Krzysztofie!
To co tu nastąpiło to nic innego tylko nielegalne wywłaszczenie – czyli pozbawienie nieruchomości należnego im status quo. W poważnie zarządzanym państwie planowanie takiego projektu powinno zacząć się od zaplanowana legalnych wywłaszczeń pokrywających z nawiązką konieczność budowy czy kupna nowego domu. (nie tak jak to obserwujemy chociażby przy CPK).
Powyżej p.Michał zgłosił pretensje do wykonawców – niestety oni tylko robią to co mają w projekcie, a ten powinien zwierać bardzo poważnie opracowaną analizę środowiskową określającą rzeczywisty obszar oddziaływania inwestycji i te pytania należy kierować do firmy zewnętrznej, która za to jest odpowiedzialna. Jednak o samym stosunku do omawianej problematyki świadczy zamieszczanie przez GDKiA kompletnie oderwanych od jakichkolwiek realiów symulacji – kompletnie virtualnych, zupełnie abstrakcyjnych i po prostu niedorzecznych – oto przykład:
https://youtu.be/UHelu38L7_U?si=BOwZ2RelzfpbthxF
Naprawdę współczuję. Hałas pokazany w tym filmie jest potworny. Dużo gorszy od hałasu z drogi w mieście z jakim też jest ciężko (my mieszkamy przy ruchliwej drodze w mieście), jednak w mieście auta jednak jadą wolniej, zwykle stoją w korku, więc nie jest to jednak aż takie głośne jak to, co tutaj pokazane.
W XIX wieku truli ludzi wyziewami z fabryk i mówili, że to „nowoczesność”, teraz dudniące wielkie drogi pod same drzwi i ta sama gadka „nowoczesność, rozwój” itepe, itede. Załamujące, że ciągle trzeba walczyć o to samo, co się pojawia cały czas, tylko w innych odsłonach.
Poruszę problem fatalnego planowania od dekad. Skandalicznym jest posadowienie olbrzymich jezdni w pobliżu zabudowy nieposiadającej stosownej izolacyjności. Projektancie to nie jest Manhattan ani Tokio!!! Zapomniałeś o tym?! Droga taka może przechodzić nawet w bryle bloków na setki mieszkań, co jest praktykowane w Azji jednakże !!! to są wszystko budynki o należytych konstrukcjach, samą swoją masą opierające się drganiom i hałasowi jakie ruch powoduje. Tutaj co ma zatrzymać szkodliwość działania hałasu i drgań? Oburzające jest potraktowanie ludzi w ten sposób. Wszystkim najbliżej powinny zostać zastosowane na koszt państwa remonty prowadzące do poprawy warunków przynajmniej tyle, ile jest możliwe. Problemem nadrzędnym jest brak planowania, brak myślenia od projektantów na temat jak hałas osacza. Nie mamy w kraju terenów wolnych od hałasu. Proszę się przyjrzeć, dobrze zastanowić. Na mapie Puławy wyglądają jak miasto zielone i wolne od hałasu, a jeden spacer można tak pomyśleć, prowadzi prosto do lasów tuż dookoła centrum, jakże to pięknie wygląda. Proszę się przyjrzeć bliżej. Jest od północy ciągły hałas S12. Ja nie znam takiego miejsca w lesie, gdzie tego hałasu by nie słychać. Dalej – linia kolejowa przecina lasy mniej więcej w połowie. Wjazd pociągiem do samego centrum miasta, kto jedzie, ocenia „bajka”, jak w zielonym tunelu, „jak wy tu macie dobrze”. Mówię wówczas, chodźmy na spacer, przekonacie się. Od kolei jaki hałas na te lasy tego nie muszę mówić. Na tym nie koniec, w lesie jest strzelnica łowiecka. Pół kilometra od najbliższych domów, chociaż znam osobę z Sieroszewskiego, która mówi, że zależnie od pogody słychać jakby strzelali u niego w mieszkaniu. Jednak aby nie zagmatwać o czym mowa, jest ta strzelnica w lesie. Toteż jak się idzie w ten las, w tą „bajkę”, to mamy huk pociągów, stały hałas S12 i jeszcze wystrzały oraz quady i crossy, ta plaga też dotarła i tu. Jak wszystko to razem obrazuje bezmyślność w urbanistyce. Pozostawia się tereny zielone w rozległej formie, tylko zysk z nich dla zdrowia jaki? Uważam, że bez ogólnonarodowej dyskusji o tym iż tereny zielone w Polsce nie są wcale terenami zdatnymi dla zdrowia się nie obejdzie.