Przejdź do treści
o nas

Dziedzictwo kontra hałas

Kiedy powstawały pierwsze domostwa w Chochołowie samochody nie były jeszcze wynalezione. Dziś drogą przez sam środek zabytkowego zespołu drewnianych chałup przejeżdża codziennie blisko 7 000 pojazdów, a w weekendy i w czasie wysokiego sezonu turystycznego od 12 000 do 14 000 na dobę. W tych domach mieszkają ludzie. Codziennie narażeni są na hałas i drgania, których siła, wynikająca z liczebności przejazdów, narasta z każdym rokiem.

40 centymetrów od nawierzchni drogi do ściany budynku. To mniej niż rozpiętość jednej ręki kilkuletniego dziecka od ramienia do palców. To najmniejsza odległość, jaka dzieli jedną z zabytkowych chałup od nieprzerwanego potoku pojazdów przejeżdżających pod oknami. W innych przypadkach nie jest o wiele lepiej: metr, półtora metra, dwa. A po asfalcie mknie tutaj wszystko: od samochodów osobowych, przez motocykle, furgonetki dostawcze, busy, autokary wycieczkowe, gruszki z cementem, wywrotki i inne ciężarówki, maszyny rolnicze aż po TIR-y, także te o największych gabarytach. I jeszcze znienawidzone przez mieszkańców pojazdy ze zmodyfikowanymi układami wydechowymi, których rajdowe popisy i strzelające rury budzą całą wieś. Droga 958, która przez Chochołów prowadzi do Zakopanego od strony Kościeliska, stała się trasą tranzytową na przestrzeni ostatnich lat.

– Dwadzieścia lat temu, kiedy byłem dzieckiem, z okien domu oglądałem częściej furmanki z sianem niż samochody. Rzadko widywało się turystów, przejeżdżało kilka samochodów dziennie, łącznie z autobusami, pekaesami – mówi Paweł Kołtaś, mieszkaniec jednego z domów przy drodze, która stała się w ostatnim czasie nieznośnie ruchliwa, przy czym podkreśla, jak wszyscy inni rozmówcy, że nikt tutaj nie jest przeciwny samochodom i użytkowaniu drogi, ale skali zjawiska i przede wszystkim łamaniu przepisów, co najbardziej przyczynia się do powstawania hałasu trudnego do zniesienia.

– Proszę popatrzeć, tu mamy ograniczenie do 40 kilometrów na godzinę, bo jest przejście dla pieszych, a ilu w ogóle zwraca uwagę na te znaki – wskazuje na drogę Józef Stękała, sołtys sołectwa Chochołów, radny gminy i miasta Czarny Dunajec. Kierowcy jadą, jakby ich diabeł gonił. Ciężarówki pędzące z prędkością powyżej 80 kilometrów na godzinę wprawiają w drgania wszystkie domy, a wcale nie są najgorsze. Droga między domami jest w miarę prosta, nie ma na niej żadnych ostrych zakrętów, jedynie łagodne łuki, więc amatorzy ścigania się z samym sobą lubią tutaj pocisnąć na gaz. – Jak Państwo widzą, gdy samochód jedzie te 50 kilometrów na godzinę, czyli z szybkością dopuszczalną w przeważającej części wsi, hałas jaki przy tym powstaje jest do wytrzymania. Te, które znacząco przekraczają dopuszczalną prędkość, to jest jeden huk – mówi sołtys. – Takich chcemy zwalczać przede wszystkim, bo to udręka dla mieszkańców w domach, a niebezpieczeństwo utraty życia dla tych, którzy są na zewnątrz – dodaje. Sam w przeszłości przeżył sytuację, w której o mało nie doszło do potrącenia na pasach osoby z jego najbliższej rodziny. Jego samego taka też spotkała. Również niejeden rodzic tutaj drży o dziecko: droga do szkoły jest jedna, wystarczą sekundy, żeby doszło do tragedii.

Zdjęcie z archiwum prywatnego

Chochołów założono w 1592 roku. Jego charakterystyczna, zwarta zabudowa o powtarzających się elementach konstrukcyjnych i dekoracyjnych jest ewenementem na światową skalę. Niektóre z domów mają ponad 300 lat i są wciąż eksploatowane. Jak mówi sołtys w większości z nich mieszkają od pokoleń te same rodziny, prowadzą gospodarstwa rolne, trzymają zwierzęta hodowlane. Z uwagi na to, że nad tymi zabudowaniami pieczę sprawuje konserwator zabytków, nie można wyposażyć je ani z zewnątrz ani wewnątrz w izolacje akustyczne. Na drgania, jakie powodują ciężkie lub jadące bardzo szybko pojazdy nie pomagają zatyczki do uszu. Dlatego mieszkańcy wspólnie z sołtysem szukają sposobu, by zmniejszyć hałas, którego doświadczają ze względu na narastający przez cały czas ruch tranzytowy przez wieś.

Jedynym rozwiązaniem, ze względu na specyfikę zabudowy, jest tutaj budowa obwodnicy, ale, choć trudno w to uwierzyć, są w Chochołowie osoby, które uważają, że “Nic złego tu się nie dzieje, żadnego problemu nie ma i nie ma żadnego hałasu”, co dalece rozmija się z nie podlegającymi dyskusji wskazaniami decybelomierza, jak i raportami policji zajmującej się wyczynami niektórych kierowców. Jak wspomina sołtys, pomiędzy Chochołowem, a następną wsią – Koniówką – doszło już do wielu dramatycznych sytuacji, w tym wypadków śmiertelnych. Ludzie boją się, że każdego dnia ich samych, albo kogoś z rodziny może spotkać podobny los. Jednak żadna z tych osób, które popierają łamanie prawa i utrzymywanie warunków jednoznacznie szkodliwych dla ludzkiego bezpieczeństwa i zdrowia, ani przed kamerą ani pod swoim nazwiskiem w artykule wypowiedzieć się nie chce. Blokować wdrożenie rozsądnych rozwiązań i rozpowszechniać absurdalne przekonania, to i owszem – byle anonimowo.

Z powodu takich właśnie nieporozumień obwodnica dotychczas nie powstała, choć mogła. W 2018 roku Chochołowianie, spośród zaprojektowanych wariantów przegłosowali obwodnicę wschodnią. Fundusze w budżecie Zarządu Dróg Wojewódzkich na zrealizowanie tej inwestycji były, ale wśród mieszkańców nie było koniecznej zgody na jej przeprowadzenie, dlatego nie doszła do skutku. Mieszkańcy, optujący za uwolnieniem miejscowości od hałasu, mają nadzieję, że jednak w końcu do niej dojdzie, tym bardziej, że została już wykonana analiza środowiskowa dla tej inwestycji i nie wykazała żadnych przeciwwskazań. Słyszy się też głosy, że obwodnica zamiast zaszkodzić działalności agroturystycznej i gastronomicznej w wiosce, mogłaby się konkretnie przyczynić do jej rozwoju.

Rozmówcy dyskutują o możliwościach: gdyby ruch został uspokojony, a hałas usunięty, wówczas ludzie mogliby przyjeżdżać do Chochołowa i spędzić miło czas, spokojnie spacerując pośród zabytkowych domów. Niejeden chętnie usiadłby przy stoliku, zamówił kawę, ciastko czy obiad, zostałby na dłużej. Można byłoby świadczyć więcej usług, bardziej różnorodnych. Może rozwinęłyby się galerie z rękodziełem, sklepiki, tak jak w zabytkowej Lanckoronie, gdzie przebywanie jest prawdziwą przyjemnością. Mieszkańcy mogą spokojnie żyć, ale i zarabiać na usługach dla turystów. A tak jak teraz jest w Chochołowie, to kto by chciał jeść obiad czy przechadzać się pośród huku pędzących samochodów i smrodu spalin? – dywagują.

Trafnie podsumowuje temat obwodnicy Joanna Kowalik, Dyrektor Szkoły Podstawowej w Chochołowie. – Sprawa obwodnicy jest w Chochołowie związana także z tym, że duża część zabudowy jest objęta opieką konserwatorską. Te domy narażone są zimą na oddziaływanie śniegu ze środkami do odśnieżania drogi, zgarnianego na pobocza, i na spaliny, przez co niszczeją. Gdyby powstała obwodnica, dużo łatwiej byłoby je chronić – stwierdza.

Sołtys, znający historię i współczesność Chochołowa jak własną kieszeń, chciałby dla mieszkańców dzisiejszych i przyszłych pokoleń Chochołowa bezpiecznego. – To jest taki żywy skansen, my tutaj mieszkamy, prawie wszystkie domy zajmują od pokoleń te same rodziny, to nie są dekoracje – stwierdza. Chce aby przyjeżdżali ludzie z Polski i ze świata, jest dumny z dziedzictwa, którym Chochołów może się dzielić. Dlatego szuka sposobu aby uczynić wieś wolną od hałasu, co stałym mieszkańcom dałoby o wiele zdrowsze warunki życia, a przyjezdnym możliwość bezpiecznego zwiedzania zabytkowych zabudowań. – Trzeba sobie powiedzieć, że niektórzy mają takie wyobrażenie, że po zbudowaniu obwodnicy turyści już nie zechcą odwiedzać Chochołowa, a sądzę, że byłoby wręcz przeciwnie. Przecież teraz nierzadko się zdarza, że ludzie przyjadą, a po jednej nieprzespanej nocy uciekają, bo huk taki, że nie mogą wytrzymać. To nie jest dobre ani dla Chochołowian ani dla turystów – podsumowuje.

5 komentarzy do “Dziedzictwo kontra hałas”

  1. Domy wspaniałe. Ich należyta oprawa w wymiarze otoczenia powinna być troską ministerialną. Łatwo przewidzieć do czego dojdzie, gdy będą trwać takie nieznośne do życia warunki. Młode pokolenia nie będą się z tym borykać, jak starsi godzący się na trudy życia. Już idzie nowa mentalność, nie ta nasza polska uciemiężona i godząca się ze wszystkim. Domy opuszczą, w wyniku czego popadną w ruinę, jak wiele w Zakopanem lub posprzedają. Wszystko to jest teraz zadbane, piękne, serce rośnie. Trzeba tych ludzi uwolnić od hałasu. Wieś jeszcze wypięknieje. Porównanie z Lanckoroną jest strzałem w dziesiątkę.

    1
  2. Witam jest to bardzo duży problem ale jest i druga strona medalu obwodnica . Jakiś czas temu były zebrania z mieszkańcami na ten temat i nic z nich nie wynikło ponieważ są mieszkańcy którzy nie godzą się na warianty poprowadzenia obwodnicy. Pytani dlaczego odpowiadali bo niy bo niy . Chodzi o działki leżące w planie powstania drogi. Dlatego jest jak jest trochę chodzi tu o mentalność mieszkańców wiem bo mieszkam w tej gminie . W związku z tym gmina jak i zarząd dróg opracowuje koncepcję i nie będzie brane pod uwagę zdanie właścicieli czy chcą czy nie bo to do niczego nie prowadzi a tylko oddala to co nie uniknione .

    4
  3. Te wasze reportaże otwierają oczy na to w jakich warunkach my ludzie żyjemy nawet nie zdając sobie sprawy z tego.

  4. Wstyd jest za góralską niezgodę, na cały kraj znaną. Na złość jeden drugiemu blokuje taką czy inną sprawę. Głupie to jest, dziecinne, nieprzyzwoite. Do Boga modlom się, krzyżem pod ołtarzem by leżały jedna z drugom, a sąsiadowi bedzie robić wbrew. Warunki tu som paskudne. Na filmie syćko pokazane, coś trzeba dodać? Każdy kto oczy ma, ten widzi.

  5. Powinno się tych drani ścigających się łapać a karą powinny być prace społeczne, nie mandat. Mandatu to on zapłaci albo i nie po czym o spawie zapomnie i dalej jeździ jak psychol. Gdyby musiał za karę pomagać w ośrodku dla niepełnosprawnych, zobaczyć z bliska jak jest na wózku, gdzie siebie samego ryzykuje, że tak skończy lub kogoś innego, jak potrąci, tak jeżdżąc, to by była z tego może resocjalizacja. Coś by z tego zapamiętał, nim by po raz kolejny cisnął na pedał do dechy debil.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *